Kaczyński spotkał się we wtorek z dziennikarzami przed jednym z osiedlowych sklepów spożywczych w Warszawie, w którym wcześniej zrobił zakupy. Jak mówił, ponad trzy lata temu Tusk przepytywał go podczas debaty przed wyborami z cen żywności w Polsce.
"Tu są te rzeczy, o które mnie wtedy pytał, poza gazem, bo gaz trudno kupić. Wtedy, kiedy padały te pytania, kiedy my byliśmy przy władzy, to za te kilka podstawowych produktów zapłacilibyśmy 23, może 24 złote, w tej chwili wypadło 55 złotych" - powiedział prezes PiS. Jak dodał, tak istotny wzrost cen to "coś niebywałego".
"To opisuje realia polskiego życia, prawdziwe problemy, którymi Donald Tusk powinien się zająć. To jest coś niebywałego, przeszło dwukrotny wzrost cen w ciągu krótkiego czasu. To jest coś, na co powinna być odpowiedź" - podkreślił Kaczyński.
Dlatego - ocenił - biedne rodziny, które znaczną część swoich dochodów muszą wydawać na żywność, powinny otrzymać pomoc państwa. "Władza ma święty obowiązek reagować na tego typu sytuację" - zaznaczył Kaczyński, mówiąc o wysokim wzroście cen.
Przypomniał, że PiS proponuje wprowadzenie "dodatków drożyźnianych" dla najuboższych rodzin wychowujących dzieci. Jak tłumaczył, według propozycji PiS, którą w czwartek zajmie się Sejm, jeżeli ktoś ma na głowę w rodzinie mniej niż 1008 zł, należałaby się mu "pewnego rodzaju rekompensata".
Rachunek ze sklepu opiewający na kwotę 55,60 zł Kaczyński zamierza przesłać premierowi. Polityk kupił m.in. pieczywo za 2,80 zł, cukier za 6,60 zł, piersi z kurczaka za 20 zł; warzywa za 5 zł i jabłka za 4 zł.
"Oczywiście moglibyśmy iść do 'Biedronki', ale 'Biedronka' to jest jednak sklep dla najbiedniejszych. Poszliśmy do sklepu przy osiedlu, który jest wygodny, gdzie z łatwością można kupować, takiego sklepu, z którego chociażby z pośpiechu ludzie muszą korzystać" - tłumaczył wybór sklepu Kaczyński.
Pod koniec stycznia PiS zaproponował wprowadzenie kilkusetzłotowych "dodatków drożyźnianych" dla emerytów i rencistów oraz dla rodzin wychowujących dzieci. "Dodatek drożyźniany" dla rodzin - w wysokości 600 zł - miałby być wypłacany raz w roku, emeryci i renciści mieliby otrzymywać od 250 do 700 zł.
Odnosząc się do zarzutów J.Kaczyńskiego poseł PO Paweł Olszewski podkreślił, że za wzrost cen nie odpowiada rząd Donalda Tuska. Jak dodał, wzrost cen to tendencja ogólnoświatowa, związana między innymi z kryzysem gospodarczym. "Nie mamy gospodarki centralnie sterowanej, mamy wolny rynek, działamy w oparciu o różnego rodzaju relacje międzynarodowe" - zaznaczył.
"Odnoszę nieodparte wrażenie, że prezes Kaczyński dzisiaj robił po raz pierwszy zakupy, nigdy nie słyszałem, żeby sam robił zakupy, żeby miał kartę płatniczą, to jest dla niego takie pionierskie doświadczenie" - powiedział Olszewski.