Janusz Korwin-Mikke udzielił wywiadu rosyjskiej agencji RIA Nowosti. Mówił w nim to, co przetoczyło się już wcześniej przez polskie media: że lider Nowej Prawicy zamierza rozsadzać Unię Europejską od środka, że Wspólnota zbankrutuje, a on w budynku Parlamentu Europejskiegourządzi burdel.
Jednak media, które ochoczo nawiązują do tego wywiadu, w tytułach wybijają coś innego. Janusz Korwin-Mikke był bowiem pytany o sprawę aneksji Krymu przez Rosję. Przyznał, że już dawno prognozował, iż właśnie do tego dojdzie. Miał to powiedzieć w rozmowie z jednym z rosyjskich deputowanych. - Przejęcie Krymu było czymś zupełnie naturalnym - dodał.
Korwin-Mikke zwracał również uwagę, że siłą, która dąży do wywołania nowej wojny światowej, jest nie Rosja a Stany Zjednoczone. Informacje te ma, jak sam przyznał, od informatorów z USA. - W Stanach Zjednoczonych kręgi te są dość silne, w Europie zaś są znacznie słabsze. I właśnie dlatego sytuacja na Ukrainie jest destabilizowana w nadziei, że uda się sprowokować Rosję i rozpocząć nową wojnę światową - wyjaśniał polityk.
Nieco inaczej już przedstawia się Korwin-Mikkego na Ukrainie. Agencja Unian donosi, że Putina popiera polski polityk, który domaga się pozbawienia kobiet praw wyborczych. Także na zachodzie Europy media przywołują te bardziej kontrowersyjne wypowiedzi lidera Nowej Prawicy. "The Guardian" pisze o nim, że jest proputinowski, antydemokratyczny i antykobiecy. Cytuje również jego wypowiedź o tym, że kobiety są głupsze od mężczyzn, dlatego nie powinny mieć prawa głosu.