Ryszard Krauze dostał na dziś wezwanie do prokuratury - twierdziło "Wprost". Sami śledczy ani nie potwierdzili tej informacji, ani jej nie zaprzeczyli. Wezwania nie było - tłumaczy z kolei adwokat biznesmena. Dlatego Krauze dziś w prokuraturze się nie stawi. Choć sam zapewniał w specjalnym oświadczeniu, że nie zamierza ukrywać się przed wymiarem sprawiedliwości.
A biznesmenowi koło ratunkowe rzuca Zbigniew Wassermann. "Myślę, że jest bardzo ważne, żeby składał zeznania prawdziwe, bo to się opłaca. Jeśli dziś by rzecz wyprostował i powiedział, jak było naprawdę, to przepisy przewidują, że może on mieć albo bardzo złagodzoną karę, albo nawet tej kary nie ponosić. To jest ważna uwaga pod adresem Krauzego" - mówił Wassermann w TVP1.
Jeden z najbogatszych Polaków jest podejrzany o złożenie fałszywych zeznań w sprawie przecieku o tajnej akcji CBA w Ministerstwie Rolnictwa. Był przesłuchiwany w tej sprawie 14 lipca. Krauze jest formalnie podejrzany, choć prokuratura nie postawiła mu jeszcze oficjalnie zarzutu, bo biznesmen był za granicą.
Prokuratura uważa, że Janusz Kaczmarek powiedział Krauzemu o akcji CBA, a ten potem za pośrednictwem posła Samoobrony Lecha Woszczerowicza ostrzegł przed nią Andrzeja Leppera. Kaczmarek miał się spotkać z przedsiębiorcą w hotelu Mariott, do którego potem przyjechał też Woszczerowicz.