Według tureckiego MSZ liczba ofiar śmiertelnych zamachu stanu wzrosła do ponad 290, przy czym ponad setka zabitych to puczyści; ponad 1400 osób zostało rannych.

Kogo zatrzymano?

W weekend w aresztach znaleźli się czołowi generałowie i setki wojskowych. Władze odwołały już z funkcji i aresztowały prawie trzy tysiące sędziów i prokuratorów, a śledczy przygotowują procesy pod zarzutem próby obalenia rządu. - Działania prawne będą kontynuowane - powiedział minister sprawiedliwości Bekir Bozdag.

Odpowiedzialnością za próbę puczu tureckie władze obciążają mieszkającego w USA opozycyjnego kaznodzieję muzułmańskiego Fethullaha Gulena. To niegdysiejszy sojusznik, a obecnie wróg numer 1 Erdogana. Prezydent oskarża go o budowanie w instytucjach państwa, w tym w wojsku, "struktur równoległych", których celem miałoby być przejęcie władzy.

Reklama
Reklama

Przemawiając w Stambule na pogrzebie ofiar piątkowych wydarzeń Erdogan oświadczył, że pucz, jaki podjęło kierowane przez Gulena "ugrupowanie terrorystyczne", został udaremniony z woli narodu. Zwrócił się do USA o wydanie lub aresztowanie tego muzułmańskiego kaznodziei.

Sam Gulen podczas konferencji prasowej zwołanej w sobotę w Saylorsburg w Pensylwanii nazwał oskarżenia Erdogana "kłamliwymi". Podkreślił, że od 15 lat przebywa za granicą, nie śledzi z bliska rozwoju wydarzeń w Turcji i nie ma pojęcia, kim mieliby być jego zwolennicy w Turcji. Podkreślił, że nie ma zamiaru wracać do ojczyzny i nie uczyniłby tego, nawet jeśli pucz by się udał.

Jego zdaniem, bunt wojskowych mógł być zainicjowany przez opozycję albo nawet przez zagorzałych stronników Erdogana, który wyszedł z niego wzmocniony. Stany Zjednoczone wezwały tureckie władze do przedstawienia dowodów przeciwko Gulenowi.

Co się dzieje w Turcji?

Premier Turcji Binali Yildirim powiedział w niedzielnym przemówieniu, że życie w kraju wraca do normy. Zadeklarował, że bank centralny, rada rynków kapitałowych, system bankowy i giełda mogą funkcjonować normalnie. Międzynarodowy port lotniczy Stambuł-Ataturk wznowił w sobotę wieczorem działalność po 24-godzinnej przerwie.

Ministerstwo obrony USA poinformowało w niedzielę o wznowieniu wstrzymanych w piątek działań przeciwko Państwu Islamskiemu prowadzonych z bazy lotniczej Incirlik na południowym wschodzie Turcji. Dowódca bazy generał Bekir Ercan Van został aresztowany pod zarzutem współudziału w próbie zamachu stanu.

Prezydent Rosji Władimir Putin zadzwonił do Erdogana, by "życzyć szybkiego przywrócenia porządku konstytucyjnego i stabilności" - podał Kreml. Putin podkreślił, że w życiu publicznym niedopuszczalne są działania antykonstytucyjne i przemoc. Turecki prezydent zapewnił Putina, że znajdujący się w Turcji rosyjscy turyści będą chronieni.

Nieudana próba przejęcia władzy

W piątek wieczorem, gdy żołnierze zamknęli mosty na Bosforze a nad Stambułem i Ankarą zaczęły nisko latać myśliwce i śmigłowce, premier Yildirim poinformował w telewizji o próbie przejęcia władzy przez część wojska. Następnie telewizja nadała komunikat, że władzę w kraju przejęła "Rada Pokoju", w celu "zapewnienia i wprowadzenia porządku konstytucyjnego, demokracji, praw człowieka i swobód".

Zbombardowany został m.in. gmach parlamentu, zaatakowano dowództwa wojsk, policji i służb specjalnych. Puczyści zatrzymali m.in. szefa sztabu generalnego, weszli do redakcji prasowych i telewizyjnych. Ale na ulicach przeciwstawiły im się dziesiątki tysięcy Turków, a także policja. Do masowego oporu przeciwko puczystom wezwał Erdogan, który po północy wrócił do Stambułu z urlopu nad morzem. Na lotnisku witany był entuzjastycznie przez tłumy. Oskarżył spiskowców o to, że mieli zamiar go zabić. - Zapłacą wysoką cenę za to, co się stało - oświadczył.

Niemieccy komentatorzy krytykują w niedzielę autorytarne zapędy Erdogana i ostrzegają przed zaostrzeniem przez niego polityki represji wobec opozycji. O spodziewanych represjach mówił w sobotę także prezydent Francji Francois Hollande. Szef francuskiej dyplomacji Jean-Marc Ayrault powiedział w niedzielę, że nieudana próba puczu w Turcji nie dała Erdoganowi "czeku in blanco" na omijanie zasad demokratycznych.