"To ja radziłem, by lądowali na zapasowym lotnisku. Mówili, że spróbują raz i jeśli się nie uda, skierują się na zapasowe lotnisko" - relacjonuje Paweł Plusnin, kontroler lotów z lotniska w Smoleńsku. To on naprowadzał na pas startowy polski samolot - podaje TVN24.pl. Mężczyzna ujawnił, że próbował porozumieć się z załogą po rosyjsku, choć wieża z samolotem powinna się poorozumiewać tylko po angielsku.
Decyzję o feralnym lądowaniu miał, jak twierdzi Plusnin, podjąć szef załogi. Jeśli próba by nie wyszła, to dopiero wtedy samolot miał lecieć na zapasowe lotnisko. Jednak w czasie naprowadzania maszyny na pas startowy załoga nie mogła dogadać się z wieżą. "Oni najpierw informowali, a potem przestali dawać jakąkolwiek informację" - mówi Plusnin. "Powinni podawać KWIT (wysokość), ale go nie przekazywali" - dodaje. Dlaczego? "Dla nich rosyjskie liczby to jednak trudność" - wyjaśnia.