Ewa Kopacz w rozmowie z "Faktem" wspominała najtrudniejsze chwile w czasie ostatnich dni w Moskwie. Minister zdrowia, która przez wiele lat jeździła na miejsca przestępst jako lekarz sądowy, osobiście uczestniczyła w identyfikacji wielu ciał.

Reklama

"Ciekawe jak zachowaliby się polscy lekarze, gdyby nagle przyleciała do nich rosyjska delegacja w podobnej sytuacji, a jej przedstawiciele powiedzieli: odsuńcie się na bok i dajcie nam pracować" - mówi "Faktowi" Ewa Kopacz. "A tak właśnie było w Moskwie. Rosyjscy lekarze dali nam fartuchy i rękawice. Powiedzieli, byśmy robili swoje. A oni będą nam pomagać, jak tylko będą mogli najlepiej" - dodaje szefowa resortu zdrowia.

Kopacz opowiada, że wiele momentów było wyjątkowo trudnych i wstrząsających. "W jednej z tur transportu zwłok przyjechało do kostnicy w Moskwie pięć trumien ze szczątkami. Nie byliśmy w stanie stwierdzić od razu, ilu osób tak naprawdę to były szczątki" - mówi.

Dziś do kraju wróciły kolejne 34 ciała ofiar sobotniej katastrofy. W sumie pod Smoleńskiem zginęło 96 osób.

p