Andrzej Kostarczyk opowiada w rozmowie z "Rz" o czasie tworzenia Porozumienia Centru, a także o jej funkcjonowaniu w momencie, kiedy stery rządowe przejął Jan Olszewski. Jednym z poruszanych w rozmowie wątków jest temat lustracji i dekomunizacji. Były polityk PC przyznaje, że choć on sam głosował za ustawą lustracyjną i brak lustracji tuż po transformacji uważa za ogromny błąd, jego ówczesna partia zarzuciła ideę dekomunizacji. I to mimo że w ugrupowaniu powszechnie ją popierano. Za decyzją w tej sprawie stać miał Jarosław Kaczyński.
- Byliśmy zresztą zabawnie niekonsekwentni. Gdy chcieliśmy nią (dekomunizacją) objąć członków PZPR, to nasi przeciwnicy szybko się dopatrzyli, że w PC jest kilka osób z taką przeszłością. Tak się jednak złożyło, że byli to poplecznicy Jarosława Kaczyńskiego. Kaczyński wystąpił więc z tezą, że w PZPR byli ludzie lepsi i gorsi, ale najgorsi ze wszystkich w PRL byli licencjonowani katolicy. To uderzało m.in. we mnie, bo byłem w połowie lat 70. działaczem PAX. Ale szybko się okazało, że w gronie tzw. licencjonowanych katolików też są tacy, którzy popierają prezesa PC. Jarosław znalazł się więc w kropce i tak skończyły się pomysły na dekomunizację - opowiada Kostarczyk.
Były polityk dodaje, że idea dekomunizacji wkrótce potem - również za czasów PiS - przeobraziła się w walkę z układem, zyskując miano mitu założycielskiego. Po 2010 roku ustąpił on jednak miejsca katastrofie smoleńskiej, co on sam przewidział dość wcześnie już po tragedii z 10 kwietnia. Jak dodaje jednak, nie starczyło mu wyobraźni, by przewidzieć skalę zamysłu.
- Zakładałem, że Kaczyński będzie wytykał Tuskowi wszystkie zaniedbania w przygotowaniu wizyty, co doprowadziło do katastrofy. To nie kłóciłoby się z racjonalnością. Tymczasem Kaczyński zaczadził umysły Polaków czarną legendą złowrogiego spisku - dodaje.
Zdaniem Kostarczyka dzisiejsze PiS jest bardzo dalekie od Porozumienia Centrum, m.in. ze względu na pozycję lidera, dla którego partia jest jego własnością. Jak stwierdza, dziś można powiedzieć, że "partia to on" - Jarosław Kaczyński.