"Problem polega na tym, że w mediach głównego nurtu jest znacznie mniej zagranicznych korespondentów, którzy zajmują się sprawami wielu państw" - relacjonuje słowa Noska z nagrania portal abouthungary. "Taka sytuacja prowadzi do intelektualnego lenistwa tych mediów" - uzupełnia Nosko.

Reklama

Stronniczość zagranicznych mediów?

"To doprowadza do sytuacji, w której bardzo łatwo jest surowo krytykować Polskę i Węgry bez żadnych prawdziwych argumentów" - wyjaśnia dalej Nosko. Dodaje, że takie doniesienia są stronnicze.

Nosko, który do 2018 r. pracował jako dyrektor w Fundacjach Społeczeństwa Otwartego, mówi, że wielu zagranicznych korespondentów zgłaszało się do tej organizacji z prośbą o kontakt do rozmówców. Polecano im zwykle osoby o podobnych przekonaniach, co prowadziło do stronniczego przekazu.

Reklama

"Kilkakrotnie sam zatrudniałem dziennikarzy, by promowali materiały członków think-tanku, więc to nie była gra fair" - zaznacza Nosko.

Źródła z drugiej ręki

Na nagraniu zauważa również, że "niewielu zagranicznych dziennikarzy zna węgierski, więc nie są w stanie rozmawiać z normalnymi ludźmi czy np. czytać lokalne media". Muszą się więc opierać na źródłach z drugiej ręki - uzupełnia.

Te z kolei często bardzo stronniczo odnoszą się do różnych kwestii, w tym legitymacji węgierskiego rządu. Zazwyczaj w zachodnich mediach nie wspomina się więc o tym, że węgierski rząd faktycznie cieszy się dużą popularnością wśród dużej części społeczeństwa - zaznacza Nosko. "Zamiast tego mówi się, że rząd utrzymuje swoją władzę poprzez ograniczanie wolności" - dodaje.

Reklama

Nosko zwraca również uwagę na często niesłuszne łączenie sytuacji Węgier i Polski.

"Nie sądzę, by łączenie spraw na Węgrzech i w Polsce było bardzo uczciwą praktyką. Te dwa kraje, tak jak inne państwa w regionie, mają swoje własne problemy, ale wszystkie są różne. Biorąc pod uwagę Polskę i Węgry, widzimy zupełnie inny styl przywództwa, inną strukturę gospodarki, i inne relacje rządu ze społeczeństwem obywatelskim" - zaznacza.