A jednak przykryli. Udawało się aż do niedzielnego przemówienia prezesa, ale potem jednak przykryli. Choć, trzeba przyznać, było PiS przygotowane na wszystko.

Reklama

Zupełnym banałem był występ pewnego cyrkowca z Biłgoraja, który dowiedział się, że w Krakowie odbywa się, jak to opisał, "spektakl dla idiotów", więc, mimo braku zaproszenia, uznał, że musi się tam znaleźć. Zaiste trudno o bardziej jaskrawy przykład samokrytycyzmu, w tym wypadku – oddajmy sprawiedliwość – całkowicie zasłużonego.

Przykrywka tak banalna powieść się nie mogła, skoro dali sobie z nią nawet świeżo przeszkoleni aparatczycy partii niegdyś rządzącej. Dlatego też partia rządząca aktualnie sięgnęła po przykrywkę wyższej rangi, czyli nocne poszukiwania 17 miliardów. Zabawa była przednia, relacjonował ją co wieczór z wypiekami na twarzy Sławomir Nowak. Cokolwiek krotochwilnie brzmiała minister od rozwoju chichocząca, że znalazła 2 miliony (jeszcze 16 miliardów 998 milionów i po bólu). Zapewne zaoszczędziła na pracy, bo doradców od PR-u na pewno zostawiła.

Vabank zagrał Radek Sikorski krojąc ambasady. Sprzedaż placówki w Mongolii nikogo (poza kilkoma znawcami, ale kto by się ekspertami przejmował) nie wzburzy, ale już Zimbabwe to była ryzykowna decyzja. A sprawdził pan, panie ministrze, czy pani Tuskowej nie marzy się aby podróż życia nad Wodospady Wiktorii? Ale z drugiej strony, to kolejny milion rocznie! (Zostało jeszcze 16 miliardów 997 milionów.)

Wszystko to jednak świeżo uczesani i delikatnie opaleni działacze PiS-u łyknęliby z łatwością. Wiadomo, knowania zazdrosnej konkurencji. Tusk oszczędza – populista, Tusk nie oszczędza – szalony utracjusz, tak to się jakoś w języku pisowskiej propagandy plecie. Nie przewidziały jednak, dzielne chłopaki z Nowogrodzkiej, ciosu w samo serce, ciosu powalającego i zwalającego partyjny konwektykl z pierwszych miejsc w programach informacyjnych. Oto wredni szczypiorniści tuż po zakończeniu przemówienia Jarosława Kaczyńskiego, złoili Duńczyków i sięgnęli po brąz na mistrzostwach świata. Naiwne PiS tego umówionego z siłami układu sukcesu szczypiornistów się nie spodziewało, a mogło. Nawet nie dlatego, że drużyną zawiaduje organizacja, która tylko dla niepoznaki nie nazywa się Polski Związek Piłki Ręcznej (co za skrót!), lecz właśnie ze względu na skrót używa nieco innej nazwy. Ale przecież narodowy bramkarz nazywa się Szmal. I już wiadomo, na co było te 17 miliardów.

PiS próbowało się nawet przed tym przykryciem ratować, ale co mogło wymyśleć? Ot, prezes przypomniał sobie, że jego brat, prezydent, był właśnie świetnym bramkarzem, skądinąd całkowicie ręcznym. Strach pomyśleć, w co by bliźniaka wrobił, gdybyśmy zostali mistrzami Europy w koszykówce. Kobiet na przykład.