Spójrzmy na rozwój wydarzeń. Najpierw słyszeliśmy, że wszystko jest OK i żeby nie straszyć. Potem, że jednak kryzys w nas uderzył i trzeba oszczędzać. I nie zdążyliśmy nawet ustalić, jakie dokładnie wpływy podatkowe spadają i o ile, gdy przyszło uspokajające stwierdzenie, że to na wypadek, gdyby spadały. Na przyszłość.
A potem znowu premier Tusk uruchomił w kancelarii premiera całonocny pokój wielkiego brata, gdzie przesłuchuje ministrów z tego, czy w kilka dni znaleźli żądane miliardy. Ale spokojnie - przecież to rzekomo na wszelki wypadek... A dzisiaj kolejna bomba - potrzeba nie 17, ale aż 20 miliardów złotych oszczędności! Zaraz? Na przyszłość? A może na wczoraj? Skąd ten skok?
>> przeczytaj, co o oszczędnościach pisze Marcin Piasecki
Panie premierze, jak umiem czytać politykę, to pożar w budżecie mamy większy, niż ktokolwiek sądzi. Rozumiem, że nie chce pan siać paniki, ale czy naprawdę aż tak nie wierzy pan w obywateli? Wczoraj, jak premier Churchill w czasie II wojny światowej, obiecał pan Polakom pot. OK, dzięki za szczerość, tym bardziej że ten kryzys to nie pana wina. Ale czy nie uważa pan, że nie można być szczerym trochę? Chce pan potu, niech pan powie pełną prawdę. Bo że jest źle, widać gołym okiem.