Nie wyobrażam sobie „trzech muszkieterów” działających w ramach szeroko rozumianej współpracy parlamentarnej PO - PSL- SLD przez najbliższe dwa lata.

Pomysł pojawił się po zawierusze spowodowanej przez Waldemara Pawlaka. Zamiast jednak stawiać diagnozę na temat rzekomego kryzysu koalicyjnego spowodowanego przez "aferę strażacką", chciałabym usłyszeć, co na ten temat ma do powiedzenia Donald Tusk, który jak dotąd milczy. Dopiero wtedy będzie wiadomo, w jakim stopniu w ogóle sprawa Pawlaka jest dla premiera problemem. Jak widać, większość Platformy kłopotu nie dostrzega. Jak powiedział marszałek Niesiołowski: - My mamy swoje standardy, oni mają swoje.

Reklama

Może więc podstawą koalicji PO - PSL są nie tylko wyznawane standardy. I może nie tu należy szukać przyczyn koalicyjnych przesileń. Niebawem okaże się, że wszystkie wykroczenia natury etycznej są znacznie łatwiejsze do przezwyciężenia i skończy się na napisaniu ustawy antykorupcyjnej, do której w przyszłości wszyscy zaczną się stosować. Bardzo poważne kryzysy mogą dotyczyć konkretnych kwestii ustawowych. Prawdziwa przeszkoda na drodze do nowego paktu współpracy trzech partii może pojawić się wtedy, gdy PSL zdecyduje się napisać ustawę o opcjach walutowych wspólnie z PiS. Dość dziwacznie przecież wyglądałyby dwa różne projekty ustaw antykryzysowych przygotowane w ramach jednej koalicji.

Gdyby miało natomiast dojść do jakiejkolwiek współpracy między PO, PSL i SLD, chciałabym najpierw zobaczyć taki pakt i zbadać, komu ma się on opłacać. Niewątpliwie bowiem ścisła współpraca parlamentarna z lewicą pozwoliłaby koalicji zyskać większość zdolną do odrzucenia prezydenckiego weta. Zrozumiałe jest zaś, że SLD tanio głosów nie sprzeda, ważna jest więc cena porozumienia. Z drugiej strony warto się zastanowić, do czego w ogóle potrzebna byłaby Platformie taka większość w najbliższym czasie i jakie konkretnie projekty miałyby podlegać współpracy trzech partii. A obawiam się, że takiej potrzeby akurat nie ma. Ustawę medialną udało się przecież ustalić bez specjalnego paktu, podobnie było z odrzuceniem weta ws. nowelizacji ustawy oświatowej "Sześciolatki do szkół".

Reklama

Pojawia się zatem pytanie, czy podobne porozumienie nie stałoby się dla Platformy dodatkową pętlą na szyi. Oczywiście bardziej sformalizowana współpraca z lewicą - choć niekoalicyjna - jest straszakiem na ludowców. Niesie bowiem przekaz, że można dojść do porozumienia z Klubem Lewicy, który ma więcej głosów niż PSL. Niestety, takie porozumienie byłoby jak podpisywanie papieru in blanco.