Mam poważne wątpliwości, czy Trybunałowi Konstytucyjnemu uda się skutecznie i ostatecznie rozdzielić kompetencje prezydenta i premiera. Prezydent jest reprezentantem państwa, premier - szefem rządu. W sumie więc jeden i drugi odpowiadają za wizerunek Polski.

Reklama

Trybunał może co najwyżej wytyczyć jakieś bardzo ogólne kierunki. Nie spodziewam się wyraźnych wskazówek w stylu: tu pierwsze skrzypce gra prezydent, a tu premier.

Wyrok absolutnie nie będzie też panaceum na spory na linii duży - mały pałac. Chociażby dlatego, że podobne wytyczne daje już konstytucja. Ostatnie miesiące pokazały jednak, że dla naszych polityków to stanowczo za mało. I na razie koń jaki jest, każdy widzi.

Jedynym skutecznym sposobem na ustalenie, kto, kiedy i w jaki sposób wypowiada się w imieniu narodu, jest kompromis. Inaczej mówiąc: dobra wola. Zasada proporcjonalności, którą nieraz stosował w swoich orzeczeniach Europejski Trybunał Praw Człowieka, to nic innego jak zdrowy rozsądek. W Polsce za często się o nim zapomina. Nie da się wszystkiego zapisać w paragrafach.

Reklama