Dyscyplinarnie próby zwolnienia Beenhakkera skończyłyby się zapłaceniem przez nas kary za zerwanie kontraktu. W przypadku jego odwołania się do FIFA czy UEFA wygrałby wszystkie sprawy. A PZPN po raz kolejny by się ośmieszył.

Reklama

Zresztą nie po raz pierwszy. Wcześniej doszło do ośmieszenia związku, gdy prezes Lato pojechał na zgrupowanie, zabraniając Beenhakkerowi podejmowania współpracy z klubem. A ten i tak współpracę podjął. Minister sportu był tego świadkiem, powinien interweniować, a nic nie zrobił. Teraz możemy liczyć jedynie na honor Beenhakkera. Na to, że powie: dobrze, przepraszam, rozwiązujemy kontrakt za porozumieniem stron. Ale jeżeli tak nie zrobi, to chcąc go zwolnić, sami ponownie staniemy się obiektem kpin i śmiechu.

Byłem przeciwnikiem zatrudnienia Beenhakkera od samego początku. Wówczas mówiłem, że niezależnie od tego, czy jest dobry trenerem, czy złym, to nie ma zielonego pojęcia o polskich realiach. Decyzje związku były inne, a obecne szukanie kwadratowych jaj jest niepoważne. Beenhakker nie powinien w ogóle u nas pracować i nie powinno się z nim przedłużać kontraktu.Jeśli na zjeździe PZPN stanąłby wniosek o odwołanie Beenhakkera, to byłaby to kolejna kompromitacja i PZPN i ministra sportu. Jeśli mówi się “a”, to trzeba powiedzieć też “b”. Lato podczas przedłużania kontraktu powiedział, że trener może być spokojny o pracę do końca eliminacji bez względu na wyniki. Gdy Beenhakker podjął współpracę z Feyenoordem wbrew PZPN i ministrowi sportu, to już wówczas powinien wylecieć. Jeśli PZPN ostatecznie zgodził się na to, aby pierwszy trener współpracował z jednym klubem, jeśli godzi się na to, aby kolejny trener Rafał Ulatowski podjął pracę na etat z GKS, a społecznie trenował reprezentację, to jest dopuszczalne chyba tylko u nas. Jeśli PZPN i minister sportu pozwala, aby Beenhakker obrażał nas, mówiąc, że u nas jest inna kultura, że pijemy od rana wódkę - to przepraszam, dlaczego wówczas go nie wyrzucono, ale czekano na jego porażkę. Rozumiem, że jeśli wygrałby mecz w Irlandii, to wówczas nie byłoby sprawy? To minister sportu powinien zostać zdymisjonowany, a PZPN wylecieć w powietrze. Ci sami ludzie pozwolili na to, a teraz mówią, że tak nie powinno być.