Kandydat PiS do Parlamentu Europejskiego urodził się w Londynie i stąd figuruje w PESEL i na listach wyborczych jako Richard Henry Czarnecki. Cała sprawa nie jest jednak tak prosta...

Reklama

Urodziłem się w erze Wodnika, 25 stycznia 1963, w czasie, gdy w Londynie była Mgła Stulecia, a w Polsce Zima Stulecia - opowiada Czarnecki. - Urodziłem się w szpitalu w centrum Londynu. To zdarzyło się tam dlatego, że moja Mama, będąc już w ciąży wyjechała na stypendium do Wielkiej Brytanii. Moja śp. Mama była biologiem, fizjologiem roślin. Wtedy była już po doktoracie, później została profesorem.

W metryce zostałem zapisany jako Richard Henry Francis, bo mam także trzecie imię. Richard po dziadku - ojcu mamy, Henry - po tacie, a Francis - to nawiązanie do imienia babci ze strony mamy. Ojciec zresztą się wściekł z powodu tej kolejności imion, bo w naszej rodzinie jeszcze od XIX w. była tradycja, że pierworodny zawsze na pierwsze imię dostawał Henryk. Gdy ojciec zobaczył, że mama postawiła go przed faktem dokonanym to zażądał, by przy chrzcie odwrócić kolejność imion. A ponieważ chrzczony byłem w Belgii, gdzie metrykę zapisano po francusku, więc tam - co oficjalnie ujawniam opinii publicznej - zostałem zapisany jako Henri Richard.

W dzieciństwie z tytułu metryki spotkało mnie sporo nieprzyjemności. Np. w szkole. W 1973, gdy miałem 10 lat, Polska grała z Anglią na Wembley. Następnego dnia koledzy pytali mnie za kim byłem. Rzucałem się do bicia, wyzywałem ich na solówki. Musiałem bronić wtedy swojej polskiej "identity", gdy mnie przezywano w szkole "Anglik". Dla dzieciaka w tym wieku jednak była to trauma. Czyli od dziecka dostawałem po głowie za friko, czyli za nic.

Reklama