To dlatego, że rządy od lat wręcz zniechęcają do ich posiadania. Wysokie są podatki i składki, karze się ludzi za przedsiębiorczość, niewydolne są niemal wszystkie obszary, za które odpowiada państwo – od służby zdrowia przez przedszkola, drogi, po sądy. Bez sensu też pomagamy, np. transfery socjalne trafiają często do bogatych. Do tego dochodzi tupana demokracja. Górnicy pod Sejmem robią zadymę – mają emerytury.
Nauczyciele grożą strajkiem – 30 proc. podwyżki. Dzieci nie mają reprezentacji. I jak ryby – głosu. Mimo że prawie 1 mln z nich żyje w nędzy. To zabójcza polityka. Dzieci są gwarantem rozwoju gospodarki i firm, zapewniają, że na rynku nie zabraknie pracowników, decydują o wypłacalności kraju i systemu emerytalnego. Nie chodzi o rozdawanie pieniędzy rodzicom, ale aby nie zniechęcać ich do posiadania dzieci. Konieczna jest więc realna polityka rodzinna likwidująca np. becikowe, a wspierająca edukację, przedszkola czy elastyczne formy zatrudnienia.
Komentarze (45)
Pokaż:
NajnowszePopularneNajstarszeA państwo Komorowscy: pięcioro dzieci - głąby i dziecioroby.
"O Matko, nie no, ja kumam intencje Autora, wszak to niemal naukowiec, a tacy to ci trawkę rozedrą na czworo, żeby udowodnić jakąś teorię, albo udowodnić swoją rację. Jeżeli jednak Autor ogranicza pojęcie konserwatyzmu do spraw światopoglądowych, głównie sprawy in vitro i aborcji, to trzeba nam na powrót otworzyć eremy w Wigrach i przenieść tam część społeczeństwa, żeby sobie kontemplowała z dala od świata.
Konserwatyzm to jednak trochę szersze pojęcie, jak mi się zdawa, to tradycyjne pojmowanie świata i życia wśród społeczności wedle zasad sprawdzonych, wywodzących się z kultury grecko-rzymskiej i ideologii judeo-chrześcijańskiej, niekoniecznie katolickiej. Te drogowskazy to stosunek do drugiego człowieka, przyrody, pracy, ojczyzny, nauki, tradycji. Można je w nieskończoność dzielić na mniejsze „strzałki”, które wyznaczają relacje mąż-żona-dziecko, sąsiad, urzędnik-petent, kapłan-wierny itd.
Przeto zawężanie pojęcia konserwatyzmu do poglądu na in vitro i sprawę aborcji, to tak, jakby chcieć oglądać Świat przez lupkę. To jest margines i przestańmy dyskutować i roztrząsać te problemy. Aborcja jest już od lat uregulowana, in vitro się jakoś pośluchom składa, ku zadowoleniu promila rodzin, więc naprawdę nie warto tu rozdzierać szat i ronić łez, w kontekście innych, ważniejszych spraw ludzkich i ogólnonarodowych. I o ile te dwie sprawy, że tak powiem w pewnym sensie wspierają Matkę-Naturę, w ramach jakichś uznanych świętości, jeśli uznamy, że święte jest życie i śmierć, o tyle lewackie pomysły, żeby prawnie uznać małżeństwa „kochających inaczej”, a tym bardziej możliwości zawierania przez nich prawnie uznanych małżeństw i adopcji dzieci, uważam za działanie w złym kierunku, jako że to wbrew Matce-Naturze, czy jak kto woli prawu boskiemu. Zboczeń, a coraz to więcej znawców ludzkiej natury skłania się ku temu pojęciu, nie należy, moim zdaniem, wspierać i otaczać prawną opieką Państwa. Zwłaszcza gdy podstawowe potrzeby rodzin wielodzietnych, które podtrzymują nasz byt, są do tej pory nierozwiązane. Hej !- "
wielką Falę ISLAMISTÓW - teraz żałują ...
http://rodzice.net/news/ustawa-o-przemocy-w-rodzinie/