Minister finansów przedstawił w minionym tygodniu tabelkę z wyliczeniami, w jaki sposób Polska obniży deficyt finansów publicznych z około 8 procent PKB w 2010 roku do 3 procent w roku 2012. Z tabelki wynika, że festiwal kreatywnego budżetowania dopiero się zaczyna. Mamy na przykład regułę wydatkową, która ma objąć wydatki elastyczne i niektóre wydatki prawnie zdeterminowane.
Przy czym chodzi nie o ograniczenie wydatków, ale o mniejsze tempo ich wzrostu. Mamy też nową regułę ograniczającą wydatki w samorządach. W sumie te dwa działania mają ograniczyć deficyt o 1,6 procent PKB. To bardzo znaczące ograniczenie wydatków, ale bez podania konkretnych działań takie stwierdzenia nic nie znaczą.
Przypomnę, że rząd od dwóch lat zapowiada oszczędności w administracji o 10 procent, a tymczasem według GUS zatrudnienie w administracji publicznej wzrosło tylko w ciągu trzech kwartałów ubiegłego roku o 40 tysięcy etatów. Komunikaty ministra finansów są więc mniej więcej takie jak wystąpienia Fidela Castro – mnóstwo słów, mnóstwo polityki i zero treści.
Po drugie, tabela z oszczędnościami jest przygotowana w sposób urągający elementarnej ekonomicznej rzetelności. Podam przykłady. Ograniczenie wydatków Funduszu Pracy na aktywne formy przeciwdziałania bezrobociu spowoduje wzrost liczby bezrobotnych, co powinno być uwzględnione w szacunku kosztów. Podobnie ograniczenie inwestycji samorządów w wyniku reguły samorządowej doprowadzi do wzrostu bezrobocia i wydatków z tego tytułu.
Reklama
W tabeli podaje się oszczędności w wysokości 0,02 procent PKB w wyniku spadku kosztów obsługi długu w formie odsetek od obligacji OFE, ale milczy o tym, że poziom rynkowych stóp procentowych w najbliższych latach wzrośnie, co znacząco zwiększy koszty obsługi długu w relacji do PKB.



W tabeli uwzględnia się efekty zmian, które już dawno weszły w życie, czyli niższe wydatki publiczne w wyniku ograniczenia możliwości wcześniejszego przechodzenia na emeryturę. Równie dobrze minister mógłby ująć w tabeli efekty ograniczenia prawa do zasiłku dla bezrobotnych do jednego roku, wprowadzone na początku lat 90..
Po trzecie, jesteśmy świadkami ekonomicznego cudu nad Wisłą. Minister finansów ogłasza plan ograniczenia deficytu finansów publicznych o 5 punktów procentowych w ciągu dwóch lat, a wzrost gospodarczy ani drgnie.
Polski Fidel planuje, że gospodarka ciągle będzie rosła w tempie nieco ponad 4 procent rocznie. Takiego cudu jeszcze świat nie widział, prawdziwe ograniczenie fiskalne w takiej skali i w tak krótkim czasie musi prowadzić do znaczącego ograniczenia wzrostu gospodarczego. Gdyby RPP wierzyła, że rząd naprawdę o tyle obniży deficyt, to powinna już teraz obniżyć stopy procentowe, i to być może znacząco.
Ale tego nie zrobi, ponieważ plan konsolidacji finansów publicznych polskiego Fidela jest jedynie planem papierowym. Taką fajną tabelką, którą można przesłać do Komisji Europejskiej, żeby się odczepiła od ministra.
Prawda jest następująca. Z planowanego zacieśnienia fiskalnego w wysokości 5 procent prawie 2 punkty to zabiegi księgowe, a ponad 1,5 to ogólnie nazwane reguły, które nie będą działać w praktyce albo wywołają efekt wzrostu bezrobocia i wydatków z tym związanych Co pozostaje? W praktyce jedynymi konkretnymi ograniczeniami wydatków są obniżenie zasiłku pogrzebowego oraz seria podwyżek podatków, w tym VAT do 25 procent, co rząd warunkowo przewiduje, ale czego nie zamieścił w tabeli. Jeśli się uważnie czyta, to z tabeli jasno wynika, że czeka nas drastyczna podwyżka podatków w kolejnych latach.