Ale lista pozostałych jest wystarczająco długa, by wywołać obawy, czy rząd sobie z nimi poradzi. Tym bardziej że w sprawach dotyczących Euro 2012 będzie potrzebna koordynacja co najmniej trzech resortów: sportu, spraw wewnętrznych oraz nowego Ministerstwa Administracji i Cyfryzacji.
A ponieważ dwa ostatnie resorty nie są w stanie dojść do zgody, kto odpowiada za sytuacje takie jak atak cyfrowy, to można mieć spore wątpliwości, czy w przypadku zamieszek kibiców poradzą sobie trzy. Czy nie okaże się wówczas, że zamiast reagować, rządowe struktury zaczną spór kompetencyjny. A Euro ma być wizytówką Polski. Nie tylko stadionów, ale też gościnności, zdolności organizacyjnych, atrakcyjności miast.
Liczymy na tak zwany efekt barceloński, czyli napędzenie gospodarki przez same mistrzostwa i kibiców, ale też dodatkowe euro czy korony w kolejnych latach. A ten efekt będzie zależał wyłącznie od tego, co zobaczą i czego doświadczą kibice podczas miesiąca piłkarskiego turnieju. Na razie można się bać. Właśnie z półrocznym opóźnieniem udało się otworzyć Stadion Narodowy. Ale było to chyba pierwsze w dziejach uroczyste otwarcie stadionu bez murawy.
Oczywiście jest jeszcze czas, ale do niedawna wydawało się, że na wykończenie autostrad także wystarczy czasu. A jednak znajdą się kibice z zagranicy, którzy będą potem mogli opowiadać o „polskich autostradach”, którymi podróżuje się z prędkością 50 km na godzinę. Takich atrakcji już dosyć. Choć lubimy uchodzić za mistrzów improwizacji, to drugą stroną tego medalu jest to, że prowizorki są u nas najtrwalsze. A to potencjalnie mogłoby być bardziej kompromitujące niż nieudane występy naszej reprezentacji.
Reklama