Ruskich to ja się boję. Pogarda jest odmianą lekceważenia, a ja nie lekceważę tej uzbrojonej wrogiej Polsce potęgi - przekonuje Wojciech Cejrowski w rozmowie z portalem hoga.pl. I jak zapewnia, kocha Polskę i traktuje ją jak matkę.
Dlatego właśnie nie podoba mi się, gdy ktoś tę moją Matkę okrada, popycha, traktuje jak towar, jak dojną krowę. W krytykowanie rządu, podatków i innych rzeczy angażuję się właśnie, dlatego że kocham Polskę, że mi na niej zależy jak na Matce - dodaje podróżnik.
Politycy i osoby publiczne nie jeden raz usłyszały ostrą krytykę z jego ust. Ale jak zapewnia Cejrowski, nie pogardza bliźnimi.
W katolicyzmie gardzimy grzechem, zwalczamy grzech, nie człowieka - tłumaczy publicysta i dodaje, że z miłości wobec bliźnich trzeba być czasem wobec nich niezbyt miłym. I na poparcie swoich słów rozwija tę myśl: - Miłe uśmieszki i tolerancja dla zboczeń seksualnych to nie jest dobra droga. Zboczenia trzeba zwalczać, leczyć, usuwać, a nie promować jako kolejną dostępną opcję. Miłość bliźniego, nie polega na pozwalaniu mu, by sam siebie niszczył.
Pytany o swoją naturę i zarzuty, że drzemią w nim dwie osobowości - podróżnika i katolika, Wojciech Cejrowski zapewnia, że taki podział to bzdura.
Zupełnie jakby Wałęsa miał się zdecydować czy jest elektrykiem, czy działaczem związkowym, Kwaśniewski czy jest pijakiem, czy prezydentem, a Paderewski pianistą czy polskim patriotą. W moim przypadku ważniejsze jest to, że jestem katolikiem, a podróżowanie jest na drugim miejscu. No bo nie jestem zawsze w podróży, a w Kościele Katolickim owszem - zawsze. Nawet, gdy śpię - podkreśla.