Wiktor Świetlik, szef Centrum Monitoringu Wolności Prasy SDP zaznacza, że żądanie 30 milionów złotych od Wprost to próba zastraszenia mediów, redaktorów naczelnych i dziennikarzy, którzy mogą rezygnować z publikacji w obawie przed horrendalnymi kwotami grożących kar.
Marek Palczewski redaktor portalu Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich ocenia, że informacja o takim żądaniu od redakcji za jej publikację to wstęp do prewencyjnej cenzury. Jak zaznacza Marek Palczewski - tu chodzi o zastraszenie dziennikarzy, żeby nie poruszali pewnych tematów, które będą niewygodne na przykład dla ludzi będących u steru władzy, czy bogatych biznesmenów.
Już w momencie pozwu pojawiają się obawy, a żądanie kary działa także na przyszłość - dziennikarz takich tematów nie będzie już podejmował - uważa Palczewski. Jak dodaje - w przypadku publikacji Wprost o ministrze Nowaku dziennikarze zapewne nie muszą obawiać się przegrania procesu, bo ich informacje zostały dobrze udokumentowane.
W ocenie Świetlika, sprawa zarzutów wobec ministra Nowaka - i reakcji na nie ministra oraz premiera - to przejaw kryzysu władzy, która nie potrafi sprostać standardom demokracji. Jak zaznacza dziennikarz - Sławomir Nowak powinien zrezygnować z pełnienia urzędu do wyjaśnienia sprawy. Premier jednak zlecił wyjaśnienie, czy nie doszło do złamania prawa - pomijając kwestię odpowiedzialności politycznej.
Żądanie od Wprost 30 mln na zabezpieczenie pozwu ministra Nowaka będzie miało efekt mrożący - uważa mecenas Artur Wdowczyk. Adwokat zajmujący się prawem prasowym ocenia, że ta sytuacja jest zagrożeniem dla wolności słowa. Ta kwota ma dotyczyć sumy za ogłoszenia w innych mediach, obawiam się, że takie żądanie może przynieść efekt mrożący: dziennikarze i wydawcy będą obawiali się pisać na temat osób prominentnych, jeżeli takie roszczenia będą kierowane - powiedział prawnik.
Tygodnik "Wprost" opublikował informacje o powiązaniach biznesowych ministra transportu Sławomira Nowaka i przyjmowaniu prezentów w postaci drogich zegarków. Według pełnomocnika ministra Nowaka, adwokata Romana Giertycha, doszło do naruszenia dóbr osobistych ministra. Kwota 30 mln zł ma pokryć koszty przeprosin i sprostowań w mediach. Pozew przeciwko tygodnikowi Wprost zapowiedziała także firma, o której powiązaniach z ministrem pisał tygodnik.