"Zamach na demokrację" to jedna z fraz często powtarzanych przez polityków opozycji w ostatnich dniach. Ba, choć minęły ledwie dwa dni od zaprzysiężenia nowego rządu, to już mamy pierwsze listy protestacyjne. Publicysta Waldemar Kuczyński wzywa na Twitterze, i to po angielsku (choć z drobnym błędem), by nam, Polakom, pomóc, bo przeprowadzane są zmiany w prawie o Trybunale Konstytucyjnym. Parafrazując mój ulubiony cytat Marka Twaina, wydaje się jednak, pogłoski o śmierci demokracji w Polsce są nieco przesadzone.

Reklama

Dla odmiany medialnej rzeczywistości nieco krytyczniej spójrzmy na fakty, które jakoby świadczą o tym, że Prawo i Sprawiedliwość wprowadza zamordyzm.

Fakt nr 1: zamach na Trybunał Konstytucyjny

Wyjaśnijmy sytuację. To nie jest tak, że sędziowie Trybunału są wybierani przez jakieś wydumane, apolityczne grono ekspertów. Oni zawsze są wybierani przez Sejm, a więc przez polityków konkretnych partii. Gdyby w ostatnim czasie nikt nie grzebał przy ustawach wokół Trybunału Konstytucyjnego, to poprzedni Sejm powinien był wybrać trzech sędziów, a ten nowej kadencji - dwóch kolejnych. Jednak w maju Platforma przy poparciu ludowców przeforsowała nową ustawę. Wg niej to właśnie Sejm poprzedniej kadencji miał wybierać pięciu z pięciu sędziów, którym kadencja kończy się pod koniec 2015 r. Uproszczając ten wywód: do wzięcia było 5 miejsc w TK. Zgodnie z obowiązującym jeszcze w kwietniu prawem, (najpewniej) PO przypadały 3, nowemu Sejmowi 2. PO zmieniła prawo i połasiła się o wszystkie pięć. Teraz wahadło się wychyla i to PiS zgarnia całą wygraną. Tak więc PiS obecnie po prostu "odkręca" to, co zrobiła PO. Są sędziowie, którzy twierdzą, że idzie nawet o krok dalej - ale to wydaje się w tym wypadku mniej istotne.

Fakt nr 2: zamach na komisję ds. służb specjalnych

Głosy oburzenia, że skład komisji zmniejszono z dziewięciu do siedmiu posłów, uznaję za nietrafione. Służby to dziedzina, która powinna być bardzo uważnie kontrolowana, ale nie potrzebuje rozgłosu. Posiedzenia komisji, które są niejawne i potem mimo to dosyć szczegółowo relacjonowane przez dziennikarzy, to nieporozumienie. Dlatego fakt, że ta komisja będzie mniej liczna, mnie nie martwi. Posłowie opozycji podnoszą również, że przewodniczenie komisji przestało być rotacyjne. Warto jednak przypomnieć, że to poprzednia koalicja dosyć skutecznie ten dobry zwyczaj popsuła, rotując głównie… wśród swoich posłów. Tak więc w rzeczywistości PiS usankcjonowało to, co i tak miało miejsce, tyle tylko że teraz faktycznie wiadomo, kto za te sprawy odpowiada.

Reklama

Fakt nr 3: odwołanie rektora Akademii Obrony Narodowej gen. Bogusława Packa

To była jedna z pierwszych decyzji personalnych nowego ministra obrony Antoniego Macierewicza. Warto jednak pamiętać, że były już minister obrony Tomasz Siemoniak powołał Packa na stanowisko 21 października, czyli 4 dni przed wyborami. Generał już wcześniej, w latach 2012-2014, był komendantem uczelni. Jednak z racji wieku przestał być żołnierzem zawodowym i zgodnie z prawem odwołano go z funkcji. Jednak później zmieniono ustawę o szkolnictwie wyższym, która umożliwiała ministrowi obrony powołanie na to stanowisko byłego żołnierza zawodowego. Jaki sens ma taka nominacja tuż przed wyborami, w których nie ma się szans na wygraną? O to trzeba spytać Tomasza Siemoniaka, ale decyzja Antoniego Macierewicza jest po prostu odpowiedzią. Każda akcja powoduje reakcję. A to, że były komendant uczelni był przez lata w wojskowej służbie wewnętrznej, na pewno mu nie pomogło.

Warto więc potraktować odbijanie państwa, mediów publicznych czy spółek skarbu państwa bardzo dosłownie. By coś odbić, ktoś to musi okupować. Ostatnio była to koalicja PO-PSL, która ostatnim rzutem na taśmę ustawiała swoich popleczników. Teraz wahadło się wychyla i PiS bierze co się tylko da. Być może od takiego obrazu nieco odwykliśmy, ponieważ cztery lata temu wybory wygrała partia rządząca, tak więc te przetasowania - o ile w ogóle były - były minimalne. Ale warto przypomnieć, że wcześniej działo się dokładnie tak samo: po każdych wyborach w instytucjach (około)państwowych pojawia się wielka miotła.

Prawo i Sprawiedliwość ani nie jest pod tym względem gorsze, ani lepsze niż poprzednicy. Co powinno skłonić do refleksji: ich następcy będą pewnie tacy sami. A cierpi na tym polskie państwo, które przez ćwierć wieku nie dorobiło się bezpartyjnych fachowców, którzy dostawaliby pracę ze względu na wysokie kompetencje, a nie przynależność partyjną. Taki mamy klimat. W tym przypadku w zmiany klimatyczne faktycznie trudno uwierzyć.