Robert Mazurek: Zawiódł się pan na ludziach?
Patryk Jaki: Na wielu.
I nie powie pan na kim, bo to swoi?
Słusznie się pan domyśla, że nie powiem. Ale to się zawsze wyrównuje, bo są ludzie, po których bym się tego nie spodziewał, bo za mną nie przepadali, a bardzo pomogli.
Tych chyba może pan wymienić.
Nie chcę.
Bo to będzie pocałunek śmierci?
Zapędził mnie pan, muszę się ugryźć w język… (śmiech)
To inaczej. Kto panu pomógł?
Czułem bardzo duże, osobiste wsparcie prezesa Kaczyńskiego.
A nie spodziewał się pan, bo w końcu jest pan zdrajcą z Solidarnej Polski?
Moja sytuacja była bardziej skomplikowana, nie miałem wyjścia. Ale nie liczyłem w kampanii na aż tak duże wsparcie, na pomoc prezesa.
Tuż po kampanii skrytykowali pana w mediach Adam Bielan, prof. Paruch…
To, co zrobili ci panowie, było ohydne.
Ohydne?
Ohydne i obrzydliwe. Pół roku swego życia poświęciłem na walkę wyborczą, na pomoc obozowi prawicy, dostałem lepszy wynik niż PiS w Warszawie, więc chyba nie zawiodłem. I co? Jeszcze nie zdążyłem się wyspać, a oni już atakują mnie personalnie w mediach. Ludzie z tego samego obozu! Nie widziałem podobnych postaw w PO.