Wycofał się z niej również rząd Donalda Tuska pod naciskiem nie tylko opinii publicznej, ale i organizacji pozarządowych. ACTA miała być umową handlową dotyczącą zwalczania obrotu towarami podrabianymi, lecz otwierała furtki do kontroli internetu, ograniczania wolności słowa czy prawa do prywatności.
Oburzenie było słuszne, protesty skuteczne, więc przy nowej unijnej dyrektywie o prawach autorskich na jednolitym rynku cyfrowym postanowiono cynicznie sięgnąć po termin ACTA 2. Zabieg propagandowo sprytny, bo budzi stare demony permanentnej inwigilacji związane z ACTA. Jednak właściwie na każdym poziomie nietrafiony. Podobnie jak próba ustawienia konfliktu wokół dyrektywy na linii stare media papierowe kontra nowoczesny świat portali, blogosfery, forów internetowych etc.