"Niewiarygodne! Historyczny rewizjonizm na sterydach. To nazistowskie Niemcy, a nie Polska, są odpowiedzialne za II wojnę światową!" – komentował w niedzielę rosyjskie ataki David Harris z Amerykańskiego Komitetu Żydowskiego. "Stanowisko rządu federalnego jest jasne: Pakt Ribbentrop-Mołotow służył przygotowaniu zbrodniczej wojny napastniczej hitlerowskich Niemiec przeciw Polsce. ZSRR wspólnie z Niemcami uczestniczył w tym brutalnym podziale Polski" – uzupełniał wczoraj niemiecki ambasador Rolf Nikel.
"Drogi Prezydencie Putin, to Hitler i Stalin zmówili się, aby rozpocząć II wojnę światową. To jest fakt. Polska była ofiarą tego okropnego konfliktu" – dodała szefowa przedstawicielstwa USA w Warszawie Georgette Mosbacher. Jej tweet wywołał niegrzeczną reakcję dyplomaty obsługującego twitterowe konto rosyjskiej ambasady w Warszawie: "Droga Ambasador, naprawdę myślisz, że wiesz o historii cokolwiek więcej, niż wiesz o dyplomacji?".
Antypolskie nastroje podgrzewali też czołowi rosyjscy propagandyści. Znany z telewizyjnych występów politolog Armien Gasparian dowodził, że "chodzi o pieniądze": "Warszawa powinna wypłacić ofiarom Holokaustu nieco więcej niż 300 mld dol.". Głos zabrała też rzeczniczka MSZ Marija Zacharowa, która skomentowała wezwanie ambasadora Rosji w Polsce Siergieja Andriejewa na rozmowę do MSZ. – Zrobiono to, by Warszawa mogła zmienić sytuację na swoją korzyść i odpowiednio postawić akcenty – dowodziła na antenie państwowej telewizji.
Reklama
Zacharowa dodała, że "Rosja pozostaje przywiązana do prawnej oceny wyników II wojny światowej ustalonej przez Trybunał Norymberski". "Putin dorzucił niezłą wiązankę drewna do płonącego w Polsce ogniska rusofobicznej i antysowieckiej histerii" – pisał Wadim Bucharski, publicysta Reg num.ru, portalu, który zasłynął wcześniej przede wszystkim z nacjonalistycznych ataków na Ukrainę i Białoruś, a kanał telewizyjny rosyjskiego resortu obrony Zwiezda przekonywał, że "ujawniono archiwalne dokumenty potwierdzające współpracę Polski z Hitlerem".
Tegoroczne ataki zaczęły się w sierpniu, gdy Rosjanie otworzyli wystawę poświęconą 80. rocznicy zawarcia niemiecko-sowieckiego paktu Ribbentrop-Mołotow. W kremlowskiej wizji historii umowa, która dzieliła Europę Środkową między Niemcy i ZSRR, nie była niczym nadzwyczajnym i miała wyłącznie znaczenie defensywne. Moskwa oskarża Polskę o to, że sama dążyła do sojuszu z III Rzeszą, poprzez zabór Zaolzia w 1938 r. przyspieszyła wybuch II wojny światowej, a polski antysemityzm ułatwił zagładę Żydów.
Na te zarzuty odpowiedział w niedzielę premier Mateusz Morawiecki. "22 września w Brześciu nad Bugiem odbyła się wielka defilada – świętowanie wspólnego zwycięstwa hitlerowskich Niemiec i sowieckiej Rosji nad niepodległą Polską. Takich defilad nie urządzają strony paktów o nieagresji – robią to sojusznicy i przyjaciele (…). Bez współudziału Stalina w rozbiorze Polski i bez surowców naturalnych, które Stalin dostarczał Hitlerowi, niemiecka machina zbrodni nie opanowałaby Europy" – napisał.