Nie da się wszystkiego zrzucić na koronawirusa. Za dwa tygodnie miał się odbyć pierwszy egzamin zewnętrzny – ten dla uczniów kończących ósme klasy. Tymczasem do ostatniego momentu MEN oficjalnie twierdził, że termin 21 kwietnia jest nadal obowiązujący. Choć każdy dobrze wiedział, że jest on nie do utrzymania. Dopiero na konferencji prasowej w Wielki Czwartek (kiedy uczniowie zaczęli już ferie) ogłoszono, że matura i egzaminy po ósmej klasie przełożone są na… inny czas.
Wiemy, że macie stres, ale i my się przygotowujemy – tak tłumaczył minister edukacji Dariusz Piontkowski. Zapewniono, że egzaminy odbędą się najwcześniej w czerwcu i że dokładna data będzie podana co najmniej z trzytygodniowym wyprzedzeniem. To tyle, jeśli chodzi o konkrety. A, przepraszam, uczniowie, rodzice i nauczyciele dowiedzieli się jeszcze, że do 26 kwietnia nikt nie pójdzie do szkoły. Co dalej? Jak mówił premier, pewnie obostrzenia będą nadal obowiązywać. Ale dopiero po świętach pojawi się plan dalszego działania. Co z rekrutacją na studia, co z rekrutacją do szkół ponadpodstawowych? Kiedy koniec roku? Czy zostanie przesunięty? Na te pytania odpowiedzi nie ma.