Chyba każda kobieta odpowiedziałaby tak samo. Każda z nas zdaje sobie przecież sprawę, że niemożność posiadania dzieci mogłaby dotknąć także nas albo nasze córki. Wielu mężczyzn również jest świadomych dramatu, jaki staje się udziałem niepłodnych małżeństw. Wcale więc wypowiedź pani prezydentowej nie zaskoczyła mnie. Zdziwiona byłabym dopiero wtedy, gdyby kategorycznie sprzeciwiła się stosowaniu sztucznego zapłodnienia. O ile jestem w stanie zrozumieć sprzeciw duchownych, o tyle nie mogę zrozumieć sprzeciwu świeckich. Oczywiście powinno się stosować takie metody, które by powodowały jak najmniejsze straty zarodków. Ale kiedy przychodzi co do czego, kiedy dramat bezdzietności puka do drzwi naszych najbliższych, wówczas zmieniają się poglądy i miękną radykalne oceny.

Reklama

Maria Kaczyńska nie ułatwia życia swojemu szwagrowi. Już rok temu, na Dzień Kobiet, wykazała się pełną samodzielnością myślenia, kiedy podczas spotkania z dziennikarkami podpisała się pod apelem, by nie zaostrzać ustawy antyaborcyjnej. Wtedy właśnie premier Kaczyński skwitował, że musiała być wprowadzona w błąd, tak jakby świadomie nigdy nie odważyła się mieć własnego zdania. Prezes PiS wyraźnie nie zna swojej bratowej, jeśli naprawdę tak sądził. Ale bardziej prawdopodobne jest, że chciał się po prostu przypodobać dyrektorowi Radia Maryja. Widać, jak ważny jest dla niego ten elektorat, skoro nie ujął się za obrażaną kobietą, żoną prezydenta i rodzonego brata. Przychylność ojca Rydzyka postawił wtedy ponad rodzinną lojalność i zwykłą przyzwoitość. Spodziewam się więc, że i tym razem odetnie się od wypowiedzi swojej bratowej. Po raz kolejny bowiem stawia go ona w niewygodnym położeniu w relacjach z toruńskim redemptorystą.

Tylko że - na szczęście - relacje PiS i ojca Rydzyka nie są przynajmniej dla Marii Kaczyńskiej sprawą gardłową. Tak jak nie wycofała się ze sprzeciwu w sprawie zaostrzania przepisów antyaborcyjnych, tak samo zapewne nie żałuje i tego, co powiedziała o in vitro. Być może znów "katolicki głos w naszych domach" wyleje na nią za to kubeł pomyj, ale pani prezydentowa jest zbyt twardą i mądrą osobą, by z tego powodu zmieniać swoje poglądy. Z pewnością jednak czekają pierwszą damę ciężkie dni. Już kilku hierarchów Kościoła powiedziało, że tak nie może mówić solidna katoliczka, i że stawia się w ten sposób poza nauczaniem Kościoła.

Maria Kaczyńska jest dobrym duchem prezydenckiego pałacu. Ma nie tylko doświadczenie życiowe, ale i urok, i poczucie humoru. Kiedy rok temu zaprosiła dziennikarki na 8 marca, dostałyśmy od niej goździki i pończochy, jakie rozdawano w najlepszych latach PRL. W sprawach społecznych robi więcej, niż robiły jej poprzedniczki. Pamiętam, że kiedy pytałam o dopuszczalność aborcji Jolantę Kwaśniewską, ta unikała odpowiedzi, jakby ten temat zupełnie jej nie obchodził. Maria Kaczyńska nie boi się mówić tego, co myśli, i pewnie mówiłaby częściej, gdyby nie była żoną prezydenta popieranego przez PiS. Czy to dlatego na wszelki wypadek nie zorganizowano w tym roku spotkania na Dzień Kobiet?

Reklama