Z Cimoszewiczem tak zawsze. Rok 1990 - nikt z czerwonych nie chce kandydować na prezydenta - startuje Włodek. Sześć lat później, kiedy trzeba zbierać trupy po aferze Olina i ratować, co się da, Włodzimierz zostaje nawet premierem. I wreszcie trzy lata temu, kiedy lewica dołuje jak nigdy wcześniej, znów na prezydenta kandyduje nasz Wołodia, swój chłopak. Ale kiedy tylko lewica wylizuje się z ran, odzyskuje siły, to pierwszym, który dostaje po łbie, jest ten arogant Cimoszewicz. A kysz do puszczy, zdrajco jeden!

Reklama

Teraz, jak widać, sezon mamy nie tylko na ogórki, ale i na żubry, bo Cimoszewicz dostał aż dwie propozycje. Jedną złożył mu nowy szef SLD Grzegorz Napieralski, drugą - urocza zbieranina SdPl i Demokratów.pl pod wodzą Marka Balickiego i Andrzeja Celińskiego. W pierwszym wypadku Cimoszewicz miałby wystąpić w roli skalpu, w drugim - tratwy. Hm, i to kusi, i to nęci, doprawdy trudny wybór przed nim.

Napieralski potrzebuje Cimoszewicza niczym modliszka samca. Wykorzysta i pożre. Wystawi w wyborach, obciąży winą za klęskę i zabije, skutecznie przegryzając tchawicę. Raz na zawsze. Całość zakończy rytuał przebijania osinowym kołkiem, by się już więcej Cimoszewicz po parlamencie nie pętał. Napieralski, najzdolniejszy polityk lewicy od wielu lat, poradził już sobie ze wszystkimi pozostałymi kandydatami do fotelu przywódcy, teraz więc musi spacyfikować ostatniego matuzalema.

W zupełnie odmiennej sytuacji są politycy Socjaldemokracji Polskiej i resztówki po demokratach. Dla nich Cimoszewicz to ostatnia deska ratunku, jedyna szansa na przeżycie, Mojżesz. Oni zgodzą się na wszystko, będą białowieskiego żubra głaskać, trawką za uszkiem łaskotać, czesać, iskać, byle tylko z nimi został. Interesu w tym Cimoszewicz nie ma żadnego, za to widoki na klęskę całkiem pokaźne, nic więc dziwnego, że się do tego nie pali.

Oni to widzą, więc desperacko szukając innej lokomotywy, trafili na Pawła Piskorskiego. I tu jest pewien problem, bo choć to człowiek młody jeszcze i światowy, elegancko ubrany i używa sztućców, to ma tę wadę, że jest cokolwiek niewyjściowy. Po prostu wstyd się z nim gdzieś pokazać. Ale za to, jak powiedział "Wyborczej" jeden z demokratów, Piskorski "ma rzadkie talenty organizacyjne". A oni 5,5 miliona rocznie do wydania. To się musi udać, prawda?

Jeśli Paweł w ten interes wejdzie, a co ma nie wejść, możemy się wkrótce spodziewać, że co prawda Socjaldemokracja do parlamentu nie weszła, za to jest największym prywatnym właścicielem lasów w Polsce Północnej. I pewnie w nich zaszyje się Cimoszewicz.