Według szacunków Banku Światowego w połowie wieku na całym świecie będzie 143 mln uchodźców klimatycznych, głównie z Afryki Subsaharyjskiej, Azji Południowej i Ameryki Łacińskiej. A przecież nie tylko zmiany klimatu napędzają procesy migracyjne – ich przyczynami są również ubóstwo, narastające rozwarstwienie ekonomiczne między bogatą Północą a biednym Południem, konflikty polityczne, wojny domowe. Uniknięcie globalnej katastrofy humanitarnej będzie wymagać od państw rozwiniętych nie tylko udzielenia pomocy finansowej mieszkańcom krajów przeżywających kryzys, ale także przyjęcia części z nich u siebie. Dotyczy to również Polski. Już teraz – według wysokiego komisarza ONZ ds. uchodźców (UNHCR) – na całym świecie 82 mln osób zostało zmuszonych do opuszczenia swojego miejsca zamieszkania. 26 mln z nich należy zaś uznać za uchodźców.
Uświadomienie sobie tego nie musi oznaczać beztroskiej zgody na nielegalne przekraczanie polsko-białoruskiej granicy, którą w ostatnich dniach można zaobserwować w sporej części opozycji. Nie mamy do czynienia po prostu z kryzysem migracyjnym, lecz z efektem wrogich działań wymierzonych w nasze państwo przez autorytarny reżim. Opozycja sprawnie pomija ten fakt w swojej narracji. Podejrzewam też, że gdyby dziś rządzili polityczni oponenci PiS, robiliby to samo, co obecna władza – z budową płotu włącznie. Jej perspektywa zmieniłaby się wraz z ciężarem odpowiedzialności.
Reklama