Nie chciałbym być we czwartek w skórze sądu, który musi wydać wyrok w słynnej sprawie linczu we Włodowie.
Doszło do niego w lipcu 2005 roku, kiedy sąsiedzi zaatakowali i zakatowali na śmierć Józefa C. - więziennego recydywistę, który biegał po wsi z maczetą i groził ludziom. Jego zachowanie rzeczywiście wyglądało groźnie. Podstawowe pozostaje pytanie, czy można było go obezwładnić w inny sposób, bez dokonywania zbrodni linczu.
Sąd wie dokładnie, że w ciągu minionych trzech lat wszyscy uczestnicy tej krwawej historii żyją spokojnie, uczciwie i zgodnie z prawem. Żądania prokuratury (do 10 lat bezwzględnego więzienia) są więc, moim zdaniem, zdecydowanie za wysokie. Dwóch braci, którzy mieli największy udział w śmierci Józefa C., skazałbym na kary więzienia w zawieszeniu. Pozostałych uwolniłbym od zarzutu.
Trzeba pamiętać, że wszyscy ci ludzie działali w olbrzymim stresie i pod wpływem autentycznego strachu.