Feministki próbowały już wielu akcji: rozdawały posłom broszury, w których przekonywały, że aborcja wcale nie pozostawia w umyśle kobiety trwałego urazu. Organizowały też pokazy filmów, opisujących historie kobiet, które traciły zdrowie a nawet życie, bo odmówiono im prawa do aborcji. Wszystko na nic: zdecydowana większość posłów nadal opowiada się za utrzymaniem obowiązującej od 17 lat ustawy o planowaniu rodziny.

Reklama

Dlatego jutro zwolennicy liberalizacji ustawy antyaborcyjnej spotkają się w stolicy, by jeszcze raz omówić strategię działania. "Musimy znaleźć sposób na przekonanie polityków, że zamiast liczyć się ze zdaniem księży, muszą w końcu zadbać o zdrowie i życie kobiet" - mówi Wanda Nowicka, szefowa Federacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny.

Jak twierdzi prawniczka prof. Eleonora Zielińska, takim sposobem mogłaby być skarga konstytucyjna, złożona przez indywidualną osobę. Podobnego zdania jest dr Adam Bodnar z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. "W Polsce jedyną drogą do większego poszanowania praw kobiet jest wytaczanie procesów sądowych, które będą pokazywać, jak niedoskonałe jest obecne prawo" - mówi.

Jednak nawet znane z liberalnych poglądów posłanki PO stanowczo twierdzą, że ustawa antyaborcyjna nie zostanie zmieniona. "Absolutnie. Ta ustawa była kompromisem i jeśli jest prawidłowo realizowana, daje kobietom szansę rozwiązania trudnych problemów" - mówi Małgorzata Kidawa-Błońska.