Mirosław Drzewiecki kłamał? Posłowie komisji śledczej mają zeznania, które przeczą wersji przedstawionej przez niego na wczorajszym przesłuchaniu. Były minister sportu przekonywał bowiem, że dokument, według którego jego resort miał zrezygnować z dopłat hazardowych, powstał w wyniku... błędu urzędniczego.
Pismo to jest najpoważniejszym dowodem w śledztwie Centralnego Biura Antykorupcyjnego. Wskazuje, że polityk PO dał się podejść hazardowym lobbystom i namówić do rezygnacji z pobierania opłat od jednorękich bandytów. Jeśli dokument powstał przez pomyłkę, dowodu nie ma. To byłaby najkorzystniejsza dla Drzewieckiego wersja.
Problem w tym, że pojawiły się zeznania, które jej przeczą. Złożył je w warszawskiej prokuraturze dyrektor Departamentu Prawno-Kontrolnego Ministerstwa Sportu, Rafał Wosik. To on przygotowywał resortowe pismo w sprawie dopłat, wykorzystane potem przez CBA.
Drzewiecki cytował przed komisją wyjaśnienia Wosika złożone tuż po wybuchu afery hazardowej. Wynikało z nich, że pogrążający ministra dokument powstał wskutek pomyłki. Problem w tym, że - jak dowiedziało się Radio ZET - co innego dyrektor Wosik zeznał w prokuraturze.
Prawdopodobnie urzędnik będzie musiał wytłumaczyć się przed komisją. Żąda tego PiS.