Poseł "Superman" - jak nazywa go "Fakt" - nie wpadł w panikę i wiedział, co robić w takiej sytuacji. Nic dziwnego, zanim trafił do Sejmu był m.in. lekarzem pogotowia. Okazał się nawet lepszym ratownikiem niż sejmowy medyk, który - jak pisze "Fakt" - nie chciał udzielić pomocy Pisalskiemu tylko wysyłał go do laryngologa.
Arłukowicz zachował trzeźwość umysłu, "podkradł" medykowi specjalne szczypce lekarskie i sam postanowił ratować kolegę.
chwycił wijącego się w cierpieniach kolegę za głowę, otworzył mu usta i sięgnął szczypcami w głąb gardła. Jeden wprawny ruch i kawał łososia z ością był już w silnych dłoniach "Supermana" Arłukowicza. Pisalski odetchnął z ulgą - czytamy w relacji "Faktu".
"Poseł Arłukowicz uratował mi życie. Moja rodzina i ja jesteśmy mu niezmiernie wdzięczni" - powiedział "Faktowi" Pisalski.
Bartosz Arłukowicz bohaterem? Dla innego posła lewicy Grzegorza Pisalskiego - na pewno. A to za sprawą incydentu w sejmowej stołówce, w której o mały włos Pisalski nie stracił życia. Zakrztusił się ością łososia. Uratowały go szczypce, które Arłukowicz wsadził mu do gardła.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama