Redaktor naczelny gazety Thomas Schmid podkreśla w swoim eseju znaczenie postawy premiera Rosji Władimira Putina. 70 lat po zbrodni katyńskiej, "porzucił on wszelkie próby relatywizowania jej poprzez wskazywanie na niemieckie czyny oraz ówczesne okoliczności" i "przyznał, że była to niczym nieusprawiedliwona zbrodnia". Zdaniem Schmida, jest to gest zbliżony do gestu byłego kanclerza RFN Willy'ego Brandta, który ukląkł przed Pomnikiem Bohaterów Getta w Warszawie w 1970 r.

Reklama

"To tym bardziej niesłychane, bo zrywa z pompatyczną sowiecko-rosyjską kulturą pamięci. Putin dobrze wie, że zyskał w ten sposób wielu wrogów w Rosji, nie tylko wśród weteranów. Pokora była dotąd obca rosyjskiej symbolice państwowej" - pisze Schmid.

W jego ocenie, niemniej ważna jest emisja filmu "Katyń" Andrzeja Wajdy w rosyjskiej telewizji. "Rosja zaczyna przyznawać, że jej wielka wojna ojczyźniana była też wojną imperialną; zaczyna zatem przyznawać, że Związek Radziecki napadł i uciskał narody we wschodniej Europie" - ocenia.

Zdaniem autora eseju dla Polski uchyla się "okno możliwości" dla zbudowania stabilnych relacji z Rosją i należy je zdecydowanie wykorzystać. "Polska nie jest już kozłem ofiarnym i ma dobre szanse, by pozostawić w tyle kulturę krwi, śmierci i niechcącego skończyć się lamentu. Większości młodszych Polaków z pewnością by to odpowiadało. Powinno być też możliwe przekonanie tych, których ukształtowały okropieństwa przeszłości i którzy nie mogą sobie wyobrazić, że Polska jest takim samym krajem, jak każdy inny" - pisze Schmid.

Zaznacza jednak, że w tym procesie Polska nie może też stale zerkać na innych, lecz dostrzec również "otchłanie własnej historii, którym sama zawiniła". "Jeśli to uczyni, pojawi się szansa na nową politykę odprężenia" - ocenia autor eseju. Jak pisze, wprawdzie Niemcy nie mogą być nauczycielem dla Polski, ale niemieckie doświadczenie pokazuje: "Jest możliwe, by uciec od przeszłości, nie zapominając o historii. To co było, nie może zżerać teraźniejszości i przyszłości".