Jak mogło dojść do tak dramatycznej sytuacji? Pracując przy komputerze, Zbigniew Ćwiąkalski zrzucił swój telefon komórkowy na podłogę. Ten wpadł pod biurko.

"Schyliłem się, aby podnieść komórkę, jednak nie spuszczałem oczu z komputerowego monitora" - opowiada "Faktowi" minister. "Wtedy mój krawat wsunął się do niszczarki, ta włączyła się automatycznie i wciągnęła go do środka" - tłumaczy.

Reklama

Twarz szefa resortu sprawiedliwości zaczęła zbliżać się do maszyny, jedwabna pętla coraz mocniej zaciskała mu się na szyi - obrazowo opisuje "Fakt".

Dzięki refleksowi Zbigniewowi Ćwiąkalskiemu udało się wyjść z opresji. Szybkim szarpnięciem wyrwał krawat z ostrzy niszczarki i wyłączył groźną machinę. Ale krawat był cały w strzępach.

Minister zapiął marynarkę tak, by poszatkowany krawat był niewidoczny. "Tego samego dnia udzieliłem kilka wywiadów przed kamerą. Nikt się nie zorientował" - śmieje się Ćwiąkalski.