Kurski zapewnia, że rozmawiał już z marszałkiem Komorowskim i całą sprawę wyjaśnił. Zamieszaniu winni są... złodzieje. Poseł PiS chciał być w porządku i złożyć oświadczenie majątkowe w terminie. Ale kiedy zaczął je wypełniać, okazało się, że brakuje mu jednego PIT-a. I to tego najważniejszego - z Sejmu. Według Kurskiego, dokument mógł zginąć razem z rzeczami, które ukradli mu z domu w połowie kwietnia włamywacze.
Niezrażony tym polityk złożył niepełne oświadczenie z dopiskiem, że później dołączy jeszcze korektę. I zrobił to, gdy tylko dostał z Sejmu kopię PIT-a.
Nie wiadomo, co na te wyjaśnienia marszałek Komorowski. Rano na konferencji prasowej wymienił nazwisko Kurskiego wśród trzech posłów, z których oświadczeniami ma problem.
"Wszyscy posłowie złożyli oświadczenia majątkowe, ale nie wszyscy prawidłowo" - mówił marszałek. Podał nazwiska Kurskiego oraz Jakuba Szulca z PO i Jana Burego z PSL.
Komorowski powiedział, że Szulc i Bury w odpowiednim czasie nie dostarczyli formularzy PIT, a Kurski złożył dwa oświadczenia majątkowe jednocześnie, które jednak "różnią się w sposób zasadniczy".
Do złożenia oświadczeń majątkowych zobowiązuje parlamentarzystów ustawa o wykonywaniu mandatu posła i senatora. W oświadczeniach parlamentarzyści muszą ujawnić, ile zarabiają, ile mają oszczędności na koncie, ile i jak wielkich mieszkań, jakimi jeżdżą samochodami, jakie kredyty wzięli i ile mają akcji.
Parlamentarzysta, który nie złoży oświadczenia, traci zarobki do czasu, aż uzupełni braki. Ale regulamin nic nie mówi, co zrobić z posłem, który złoży dwa różne oświadczenia.