"Był niczym król z wiersza Konopnickiej. <Grały jemu surmy zbrojne, grały jemu surmy złote na zwycięstwo, na ochotę…>. Wprawdzie jak na prawdziwego króla za bardzo się wiercił i za mocno pożądał oklasków, ale był dzielny" - ocenia wystąpienie Lecha Kaczyńskiego w Gruzji posłanka SLD.

Reklama

I tłumaczy, że prezydent doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że jego osobiście nic te słowa nie kosztują. "<Wszak najdzielniej biją króle, a najgęściej giną chłopy>. Nasi w Iraku i w Afganistanie - według prezydenta - widocznie za rzadko" - twierdzi Senyszyn.

Zdaniem kontrowersyjnej posłanki SLD, Lech Kaczyński pragnie nowego frontu. "W końcu jest apologetą powstania warszawskiego, w którym zginęło więcej cywilów (200 tys.) niż w wyniku wybuchu bomby atomowej w Hiroszimie (80 tys. wg źródeł amerykańskich, 140 tys. wg japońskich)" - przypomina Senyszyn.

Wystąpienie prezydenta na wiecu w Tbilisi miało, zdaniem Joanny Senyszyn, pomóc prezydentowi odzyskać poparcie społeczeństwa. "Odwrócić niekorzystny trend. Pokazać, że ziemniak, Irasiad, Benhałer, Barubar to przeszłość. Znowu - jak w walce o prezydenturę Warszawy - jest szeryfem. Tym razem <spieprzaj dziadu> powiedział przywódcom Rosji. Oklaski dostał tylko od Gruzinów" - uważa posłanka SLD.

Senyszyn cytuje na swoim blogu wyniki sondażu Pentora, z którego wynika, że prawie 40 procent Polaków za największego wroga Polski uważa Rosję, a połowa boi się rosyjskiego ataku. Wyniki te - zdaniem posłanki - dowodzą, że albo "obsesje prezydenta Kaczyńskiego są zaraźliwe, albo artykułuje je dla zdobycia poklasku".

"W pierwszym przypadku, należałoby Kaczyńskiego natychmiast usunąć z urzędu, aby wyeliminować źródło epidemii. W drugim - również usunąć i zamienić na kogoś, kto polskie, irracjonalne lęki potrafi uspokoić" - pisze na swoim blogu Senyszyn.