Inne

Stefan Konstanty Myszkiewicz-Niesiołowski - to pełne nazwisko polityka Platformy, który denerwował się, że IPN nie umieścił go na liście represjonowanych w czasach PRL - podobnie jak nie ma tam Lecha Wałęsy i Tadeusza Mazowieckiego.

Reklama

>>>Przeczytaj, jak Mazowiecki oskarża IPN

Niesiołowski bardzo ostro wypowiadał się na temat doboru nazwisk w dokumencie IPN i nazwał go listą hańby. Gdy dziennik.pl ustalił, że wicemarszałek jednak figuruje na liście, choć pod nazwiskiem Myszkiewicz, niezrażony Niesiołowski dalej atakował Instytut.

"Ja nie chcę dopatrywać się złej woli IPN, ale całe życie występuję pod nazwiskiem Niesiołowski. Myszkiewicz to moje nazwisko rodowe, którego używałem wyłącznie w czasach szkoły podstawowej" - tłumaczył.

Poseł dodał, że do tego, by IPN umieścił kogoś na liście pokrzywdzonych, potrzebna jest jego zgoda. "Myszkiewicza nikt nie pytał, Niesiołowskiego też" - kpił. "Gdyby spytali się mnie teraz, to po tym, co prezes IPN Janusz Kurtyka wyprawia z Lechem Wałęsą, mocno bym się nad zgodą zastanowił" - dodał Niesiołowski.

Ale okazuje się, że wicemarszałek mijał się z prawdą, mówiąc, że nie dał Instytutowi zgody. Dotarliśmy do oświadczenia, podpisanego osobiście przez samego Niesiołowskiego, że takowej zgody Intytutowi udziela.

Reklama

"Na podstawie art. 52a pkt 7 ustawy z dnia 18 grudnia 1998 r. o Istytucie Pamięci Narodowej - Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu (Dz. U. z 2007 r. Nr 63, poz. 424 z późniejszymi zmianami) wyrażam zgodę na umieszczenie moich danych osobowych w katalogu osób, wobec których zachowały się dokumenty świadczące o tym, że organa bezpieczeństwa państwa zbierały o nich informacje na podstawie celowo gromadzonych danych, w tym w sposób tajny, a wobec których nie stwierdzono istnienia dokumentów świadczących, że były pracownikami, funkcjonariuszami, żołnierzami organów bezpieczeństwa państwa lub współpracowały z organami bezpieczeństwa państwa (...)" - podpisano S. Niesiołowski.

"Dokładnie nie pamiętam tego, bo bywałem w IPN wielokrotnie i pewnie wtedy podpisałem zgodę. Zapomniałem o tym. Przepraszam za moje słowa. Wynikają one z mojego gapiostwa" - tłumaczy się wicemarszałek Sejmu.

"Ale ciągle nie rozumiem, dlaczego wpisano mnie na listę IPN jako Myszkiewicza, skoro zgoda jest podpisana <Stefan Niesiołowski>" - dodaje polityk Platformy Obywatelskiej.