"Wszyscy jesteśmy w szoku, że tak się stało. Nikt się nie spodziewał, że Krzysztof Czabański może wrócić do radia" - mówi nam osoba z kierownictwa stacji.
Sąd uznał, że rada nadzorcza nie mogła podjąć decyzji o odwołaniu prezesa, bo w jej posiedzeniu wzięło udział zaledwie 7, a nie 9 członków. Jeden był chory, a drugi - Bogusław Kiernicki - został oddelegowany do zarządu, więc nie może brać udziału w posiedzeniach rady
"Chcemy przekonać sąd, aby uznał decyzję rady nadzorczej" - mówi przewodniczący rady nadzorczej publicznego radia Adam Hromiak. W grę wchodzi złożenie ponownego wniosku do KRS, w którym zostanie wytłumaczone, dlaczego Kiernicki nie mógł wziąć udziału w głosowaniu, a nawet zaskarżenie decyzji sądu. "Mamy na to czas do połowy lutego, bo wtedy kończy się zawieszenie Krzysztofa Czabańskiego i Jerzego Targalskiego" - mówi Hromiak.
Jeżeli sąd ponownie odrzuci argumentację obecnych władz radia, rada nadzorcza spróbuje odwołać Czabańskiego i Targalskiego jeszcze raz. Najprawdopodobniej w tym celu Bogusław Kiernicki wróci z zarządu do rady, aby wziąć udział w posiedzeniu.
Pozostaje pytanie, czy zwolennikom odwołania prezesów wystarczy głosów. Przy siedmiu osobach biorących udział w głosowaniu do wystarczaao pięć głosów, w kompletnej 9-osobowej radzie będzie potrzeba o jeden więcej.
Tylu członkowie rekomendowani przez LPR i Samoobronę nie mają. Muszą przekonać jedną osobę związaną z PiS, a dokładnie z tzw. grupy Marka Jurka. Jeżeli to się nie uda, Targalski i Czabański zostaną zawieszeni na kolejne trzy miesiące.