Z pojęciem "obiektywnego dziennikarza" jest duży problem. Dla mnie oczywiste jest, że dziennikarz nie może być tubą propagandową partii, z którą sympatyzuje (bo nikt mi nie wmówi, że dziennikarz polityczny nie ma poglądów, swoich ulubionych partii i polityków). Opisując wydarzenia, musi wysłuchać racji wszystkich stron. To jasne.
Absolutnie nie zgadzam się natomiast z wymogiem, by dziennikarz nie angażował się politycznie czy nie prezentował swoich poglądów. Mój kolega oburzał się, że dziennikarki podpisały petycję przeciw zaostrzaniu prawa antyaborcyjnego, bo - jak z przejęciem tłumaczył - opowiedziały się w ten sposób "po jednej ze stron konfliktu". Czego - jego zdaniem - dziennikarzom robić nie wolno.
Ja uważam, że wolno. Będąc dziennikarzem, nie zrzekłam się przecież praw obywatelskich. Wolno mi głosować, podpisywać petycje przeciw ustawom, które uważam za idiotyczne. I pójść na Manifę.
Tak samo jak mojemu koledze wolno chodzić do Kościoła. Co robi. A co przecież - idąc jego tropem myślenia - to też jest opowiedzeniem się "po jednej ze stron".
Dlatego 8 marca wybiorę się na Manifę. Z przekonania, nie z przekory.