"Dlaczego w czasach kryzysu Lech Kaczyński przyznał sobie 50 tys. złotych premii" - grzmiał Janusz Palikot przed siedzibą prezydenta. Dopytywał się, za co Lech Kaczyński tak się wyróżnił, i żądał odpowiedzi na pytanie, czy premie dostali także prezydenccy ministrowie. "Przypominam, że szef Kancelarii Prezydenta Piotr Kownacki, odchodząc z Orlenu wziął ponad milion złotych odprawy" - podkreślił polityk PO.
>>> Orlen wypłaca Kownackiemu póltora miliona
Janusz Palikot nie może też darować prezydentowi, że nie chce mu wynająć willi w Klarsywie. Zapowiada w tej sprawie skargę do rzecznika praw obywatelskich. "Zapytam Jana Kochanowskiego, czy nie jest to przejaw rasizmu. Jak to jest, że jedni nie mają problemu z wynajęciem prezydenckiej posiadłości, a innym się odmawia z powodów braków formalnych we wniosku. Co więcej, urzędnicy nie chcą udzielić mi pomocy przy jego prawidłowym napisaniu" - żalił się poseł PO.
O willi w Klarysewie stało się głośno, po tym jak okazało się, że prezes PiS pisał w niej nowy program partii. Prezydent Kaczyński tłumaczył, że rezydencję może wynająć każdy, tylko musi za to zapłacić. Jarosława Kaczyńskiego przebywanie w luksusowej willi kosztowało 35 tys. zł.
>>> Palikot gotów okupować willę prezydenta
Z tej okazji postanowił natychmiast skorzystać Palikot. Złożył wniosek do Kancelarii Prezydenta o wynajęcie rezydencji, a za spędzenie weekendu w willi zaproponował 40 tys. zł.
Nie omieszkał przy okazji napomknąć, że w Klarysewie odbywały się narady wodzów Układu Warszawskiego i że lubił tam też spędzać czas były gensek PZPR Edward Gierek. Później poinformował, że chciałby zorganizować w prezydenckiej rezydencji konferencję naukową pod hasłem "Willa w Klarysewie - postkomunistyczna rezydencja Prezydenta RP". Jeden z wykładów miał dotyczyć porównania pozycji i roli I sekretarza PZPR z funkcją prezesa PiS.