"Newsweek" dotarł do historii konta wyborczego Platformy Obywatelskiej z 2005 roku. To właśnie tam przepływały wszystkie przelewy na kampanię. Po analizie wpłat na rzecz Janusza Palikota, okazało się, że część z kilkudziesięciu osób, które wpłacały pieniądze na jego kampanię, wsparła również finansowo PO.
>>> Prokuratura znów się bierze za Palikota
Tygodnik postanowił dotrzeć do tych ludzi. "Newsweek" opisuje m.in. rozmowę z Krzysztofem Koziełem. Ten 30-latek na Palikota wpłacił 8,4 tysiąca złotych na początku sierpnia 2005 roku. Jednak wcześniej, pod koniec czerwca, wpłacił 12,5 tysiąca złotych na fundusz wyborczy Platformy Obywatelskiej.
>>> Palikot zapewnia, że jest czysty, jak łza
Kozieł deklaruje, że pieniądze te zarobił m.in. podczas kilkumiesięcznej pracy w Stanach Zjednoczonych. Ale nie potrafi już przekonywająco wyjaśnić, dlaczego ciężko zarobione pieniądze wpłacił na kampanię Palikota i PO.
Inny darczyńca to Arkadiusz Łątka z Lublina. Był on jedną z pierwszych osób w Polsce, która wpłaciła środki na kampanię Platformy w 2005 roku. Już 30 czerwca - na niemal cztery miesiące przed wyborami - wpłacił 5 tysięcy złotych.
>>> Pitera zajmie się finansami Palikota
Tydzień później dołożył do tego jeszcze 7,5 tysiąca złotych na kampanię Janusza Palikota. Co ciekawe, zaledwie kilka dni wcześniej Palikot ogłosił, że zapisuje się do PO. JednakŁątka nie chce o tym rozmawiać. "Sprawy osobiste należą tylko i wyłącznie do mnie, żegnam" - ucina krótko.
Reporterzy "Newsweeka" piszą, że ich wątpliwości co do finansowania kampanii Palikota w 2005 roku narastały w miarę odwiedzania kolejnych peryferyjnych osiedli Lublina, gdzie mieszka większość jego sponsorów. Bloki z wielkiej płyty, odrapane klatki, śmierdzące windy, garaże wymazane farbą w sprayu. "Jak mieszkający tam ludzie mogli dawać po kilkanaście tys zł politykowi?" - pyta tygodnik.