W środowisku akademickim krążą historie o doktorach i profesorach, którzy biorą pieniądze za wykłady w ośmiu albo dziesięciu uczelniach, ale na połowie zajęć się nie pojawiają.Sami studenci często skarżą się na takich "latających nauczycieli". Najczęściej są to profesorowie o znanych nazwiskach. Uczelnie umieszczają ich w spisie swoich wykładowców, żeby przyciągnąć studentów. Jednak potem okazuje się, że zajęcia ze znanymi naukowcami to zaledwie kilka wykładów lub zupełna fikcja.

Reklama

>>>Kudrycka: muszę dbać o jakość usług

Z procederem obiecała rozprawić się minister nauki i szkolnictwa wyższego Barbara Kudrycka. Pod koniec kwietnia poprosiła rektorów o raporty o tym, na ilu etatach zatrudnieni są ich pracownicy naukowi. Wytłumaczyć mają się zarówno naukowcy ze szkół prywatnych, jak i z państwowych. Dostali czas do 20 maja. Na razie do resortu nie wpłynęła ani jedna odpowiedz.