Spot dotyczy żądań wysuniętych przez rząd pod adresem banku PKO BP. Chodzi o wypłatę 3 mld zł dywidendy na rzecz Skarbu Państwa
Zamieszanie wywołał fakt, że posłanka Aleksandra Natalli-Świat, która występuje w reklamówce, pochwaliła się, że sama posiada 50 akcji banku PKO BP. "Jestem mniejszościowym akcjonariuszem tego banku, podobnie jak tysiące innych osób" - mówi internautom Natalli-Świat. Posłanka dodała: "Zachęcam pozostałych mniejszościowych akcjonariuszy do aktywnego udziału w walnym zgromadzeniu i wsparciu mnie w walce o obronę silnej pozycji banku, którego jesteśmy współwłaścicielami".
>>>Czy dziś spadnie głowa ministra finansów?
I to właśnie fakt, że polityk chce bronić interesów banku, którego akcje posiada, według Platformy dyskredytuje całą akcje. "Jeżeli pani Natalli-Świat jest akcjonariuszką PKO BP, to w jakimś stopniu staje się stroną w tym sporze" - mówi wiceszef klubu PO Grzegorz Dolniak. I zaznacza - "Fakt posiadania akcji banku przez polityka, a potem występowanie w interesie tego banku, odziera ten przekaz z wiarygodności i transparentności".
Natalli-Świat kupiła akcje PKO BP w czerwcu. Dlatego nie ma o nich wzmianki w jej oświadczeniu majątkowym. Czy moment zakupu był przypadkowy, czy też posłanka chciała wykorzystać swoje akcje, by wzmocnić przekaz o problemach banku? "A czy ja nie mogę kupić akcji? Kupiłam je za swoje pieniądze, legalnie" - odpowiada Natalli-Świat. Ale dodaje - "Jeżeli ta cała sytuacja choć trochę przyczyni się do tego, że opinia publiczna się tym zainteresuje, to będzie bardzo dobrze".