W piątek jeden z większych związków zawodowych, Wizja, poinformował, że wszedł z zarządem z spór zbiorowy. Niewykluczone, że skończy się strajkiem, jeżeli strony się nie porozumieją. "Gdyby zamiast <Wiadomości> została pokazana plansza kontrolna, to byłby strajk, następnego dnia o 6 rano wszyscy politycy, łącznie z premierem Tuskiem, stawiliby się na Woronicza, by zrobić porządek" - mówi Mariusz Jeliński z zarządu Związku Zawodowych Pracowników Twórczych "Wizja".
>>>Farfał heilował. Dla PO to błędy młodości
Na razie jednak do strajku droga daleka. "Reakcja zarządu może być tylko i wyłącznie zgodna z przepisami ustawy o rozwiązywaniu sporów zbiorowych, która zobowiązuje pracodawcę do podjęcia rokowań w celu rozwiązania sporu" - informuje Daniel Jabłoński, rzecznik TVP.
Kontrowersje dotyczą nie tylko tego, ile osób ma być zwolnionych, ale także kto to będzie. Wiadomo, że zwolnienia obejmą 501 osób z prawie 4,5 tys. zatrudnionych. Problem jest w tym, że wśród nich ponad 120 osób to dziennikarze, a jedynie 158 osób to pracownicy administracji.
Jest ich kilkakrotnie więcej niż dziennikarzy. "Przypuszczamy, że jest plan, by wszystkich pracowników twórczych wyrzucić i zmusić ich do tworzenia spółek zewnętrznych" - twierdzi Jeliński. Dodaje, że irytujące jest to, że w czasie ponadpółrocznej prezesury Farfała przyjęto do pracy ponad 150 osób. "Założę się, że oni na pewno nie zostaną zwolnieni" - przekonuje członek zarządu Wizji.
>>>Prezes TVP rozprawia się z buntownikami
Kto będzie zwolniony? Tego nie wiadomo. Wręczanie wypowiedzeń ma się zacząć pod koniec sierpnia, ale w telewizji już doszło do paniki. "Atmosfera jest okropna. Każdy się tylko zastanawia, czy i kiedy zostanie zwolniony. Zresztą szefowie niektórych działów znają już nazwiska tych, których mają wyrzucić" - opowiada jeden z pracowników centrali w Warszawie.
Paradoksalnie może się okazać, że Farfałowi uda się przeprowadzić jedną z największych i najskuteczniejszych restrukturyzacji w historii telewizji publicznej. Razem z osobami, które odeszły w ramach dobrowolnych odejść, oraz pracowników na umowach czasowych z telewizji może odejść ponad tysiąc osób.
Na Woronicza powszechne jest przekonanie, że prezes Piotr Farfał zamierza tak odchudzić spółkę, ponieważ domaga się tego Platforma Obywatelska. Niektórzy ze związkowców przyznają, że próbowali rozmawiać z politykami PO i prosili ich o pomoc - bezskutecznie. "Prezes czyści przedpole Platformie, która przecież ciągle krzyczy, że to moloch i biurokracja. To element układu pomiędzy PO a nim i Romanem Giertychem" - twierdzi jeden ze związkowców.
Politycy PO jednak stanowczo zaprzeczają. "Nic mi nie wiadomo, abyśmy zawierali jakiekolwiek porozumienie z Farfałem. To nie jest prezes z naszej bajki" - zapewnia Waldy Dzikowski, wiceszef PO. Sebastian Karpiniuk, poseł tej partii, dodaje: "To jest jakiś niepoważny zarzut. To PiS ponosi pełną odpowiedzialność za to, że Farfał rządzi na Woronicza".