"Mirosława B. przesłucha dziś śledczy" - mówi Radosław Skiba z Prokuratury Okręgowej w Warszawie. Po tym przesłuchaniu prokurator zdecyduje, czy postawić mężczyźnie zarzuty.
Skiba przyznał, że są rozbieżności co do tego, jakich słów miał użyć Mirosław B. "Z relacji policji wynika, że ktoś go wskazał BOR jako grożącego prezydentowi, ale te osoby nie zostały przesłuchane" - dodał.
Biuro Ochrony Rządu zatrzymało mężczyznę na warszawskich Powązkach w okolicach pomnika Gloria Victis. Jak podał rzecznik BOR kpt. Dariusz Aleksandrowicz, "według świadków Mirosław B. słownie znieważał prezydenta RP, wykrzykując pod jego adresem groźby karalne". Oficerowie BOR nie byli jednak świadkami tego zajścia. Nie mogą więc zeznawać w sądzie, ani w prokuraturze.
Mało tego. Policja twierdzi, że na razie brak jednak świadków zdarzenia. "Pracownicy BOR nie są w stanie wskazać żadnej osoby, która takim świadkiem była" - powiedział w niedzielę rzecznik Komendy Stołecznej Policji nadkomisarz Marcin Szyndler.
>>>Planował zamach na Lecha Kaczyńskiego?
Jedna z gazet kolorowych napisała, że na Powązkach udaremniono zamach na prezydenta. Nic jednak nie wskazuje, że do takiego zamachu miał dojść. Co wydarzyło się na cmentarzu podczas powstańczych uroczystości? Prawdopodobnie doszło do ostrej wymiany zdań miedzy zatrzymanym a grupą kombatantów. Jeden z nich wskazał potem Mirosława B. jako osobę głośno ubliżającą prezydentowi.
BOR podało, że mężczyzna był poszukiwany przez policję. Ta sprecyzowała, że był poszukiwany w celu "ustalenia miejsca pobytu", a nie z powodów kryminalnych.