"Otoczenie premiera szuka najlepszych scenariuszy (...). Tusk (...) musi podjąć decyzję: albo zrezygnuje z urzędu i poświęci się kampanii, albo będzie ją prowadził jako szef rządu >po godzinach<, licząc się z krytyką opozycji" - pisze "Rzeczpospolita".
>>> Tusk ma się czego bać. Traci wśród Polaków
"Żadne z tych rozwiązań nie jest idealne" - mówią politycy PO, ale przyznają, że premier najprawdopodobniej w czasie kampanii pozostanie na stanowisku. "Z funkcji zrezygnuje dopiero w drugiej turze wyborów" - zdradza "RZ" polityk z otoczenia szefa rządu.
Dlaczego PO zdecydowała się na takie rozwiązanie? "Dymisja oznaczałaby niepotrzebne zamieszanie. Co więcej, istnieje ryzyko, że prezydent i PiS mogą zrobić woltę i nagle powstanie zupełnie inna rządząca koalicja" - tłumaczy polityk PO.
Dlaczego? Kiedy urzędujący premier ustępuje ze stanowiska, inicjatywę powołania swego następcy przekazuje w ręce prezydenta, bo to głowa państwa desygnuje kandydata na to stanowisko.