Od razu jednak poseł Palikot zastrzegł, że cytuje tylko hasła zasłyszane na stadionach. Skąd takie mocne słowa w jego ustach? To reakcja na słowa Zbigniewa Koźmińskiego, rzecznika Polskiego Związku Piłki Nożnej, który twierdzi, że PZPN nie zdawał sobie sprawy ze skali korupcji, jaka toczy polską piłkę nożną i że nie mógł odpowiadać za to, co się dzieje w "terenie".

Reklama

"Na to samo chorują celnicy i lekarze" - tak Koźmiński w programie "Fakty po Faktach" w TVN24 tłumaczył afery łapówkarskie z udziałem trenerów, sędziów i piłkarzy.

Potem zażądał też przeprosin od Palikota. "To znamionuje klasę faceta" - zwrócił się do polityka Platformy Obywatelskiej. "Mam nadzieję, że poseł Palikot był na lekcji, podczas której uczono słowa przepraszam. Nie miał pan wtedy grypy" - dodał.

Polityk nie spełnił jednak oczekiwań związkowca. Zamiast słowa "przepraszam" rzecznik PZPN usłyszał tylko kilka ostrych słów.

"Świnia świni tyłek ślini. Musimy wyrwać z was złe nawyki, w tym korupcję" - odparł Palikot, komentując ciągnącą się od dwóch lat sprawę niezapłaconych przez związek podatków.

Na koniec sięgnął do nieparlamentarnego języka. "Rozczarował mnie pan, ale nie pozostaje mi nic innego, jak powtórzyć hasło, które słychać na stadionach: j...ć PZPN" - rzucił poseł Platformy.

Janusz Palikot już wcześniej dawał wprost do zrozumienia, co myśli o zamieszaniu wokół Polskiego Związku Piłki Nożnej. Zapowiadał na przykład, że PZPN będzie rozwiązany, a działacze aresztowani. Przyniósł też do studia TVN24 łeb świni, tłumacząc, że to prezent dla "PZPN-owskiej mafii".