Ludzie Grzegorza Schetyny rządzą w dwunastu regionach. Tylko w czterech nie udało mu się obsadzić stanowisk bliskimi mu osobami.
Dziś premier i jednocześnie przewodniczący Platformy spotyka się z szefami regionów. Głównym punktem obrad ma być przygotowanie do zmiany statutu, która miałaby zostać przeprowadzona podczas zjazdu partii 26 czerwca. Chodzi głównie o zmianę sposobu wybierania zarządu partii. "Premier chce, by liczył on 35 osób" - mówi jeden z posłów PO. "Dodatkowo do zarządu wchodziliby automatycznie wszyscy szefowie regionalnych struktur partii" - dodaje.
Taki krok z jednej strony osłabia zarząd partii, bo grono 35 osób nie jest w stanie szybko podejmować decyzji. Wzmacnia natomiast pozycję przewodniczącego, czyli Tuska. W dużym zarządzie znacznie trudniej będzie można stawiać mu opór. Z drugiej strony, wciągając wszystkich lokalnych liderów do zarządu, Tusk ma nadzieję, że przeciągnie ich na swoją stronę. W ten sposób osłabi wpływy swojego partyjnego rywala - Grzegorza Schetyny. Jak nieoficjalnie dowiedział się "DGP", wczoraj po południu Tusk prosił posła Roberta Tomczykiewicza, by wysondował nastroje wśród regionalnych liderów PO.
Zmiany w statucie mają oznaczać także zmniejszenie znaczenia stanowiska sekretarza generalnego, które obecnie zajmuje właśnie Grzegorz Schetyna. Według nowych rozwiązań sekretarz generalny pełniłby w partii funkcje raczej administracyjne. Nie miałby na przykład wpływu na tworzenie list wyborczych.
Temat spotkania do końca utrzymywany być w tajemnicy. "Premier nie przedstawił agendy, nie wiem więc o czym będzie mowa na spotkaniu" - mówił idący na nie Rafał Grupiński, szef wielkopolskich struktur partii.