Posłanka, po ciężkiej nocy, pojawiła się w Sejmie tuż po południu. Od razu rzuciły się na nią chmary dziennikarzy i posłowie. Ściskali jej ręce. Dziękowali. "Tak trzeba walczyć!" - gratulowali. Ktoś zapytał, czy nagranie to nie był pomysł jej partyjnego przełożonego - Andrzeja Leppera. "Gratuluje pomysłu" - mówiła roześmiana. Ktoś inny wspomniał o służbach specjalnych. "Czy chodzi o te służby, które nie umieją upilnować jednej posłanki?" - pytała zadziornie.

Zapewniła, że nikt nic nie wiedział o jej prowokacji. "Pierwszy, już w czwartek, chciał się ze mną spotkać były poseł Samoobrony Jan Bestry" - wspomina posłanka. "Poszłam z ciekawości, żeby się dowiedzieć, co zamierzają zrobić. Gdy usłyszałam ich plany, uznałam, że nie może tak być" - mówi posłanka. Wtedy zadzwonił do niej poseł Lipiński. Chciał się umówić na spotkanie. "Biłam się długo z myślami, co zrobić" - mówi posłanka. I wreszcie zdecydowała. "Patriotyzm przeważył, że muszę wszystko nagrać. Czułam, że to coś nieczystego" - mówi.

Nie było łatwo. Przy pierwszych rozmowach z posłami PiS się nie udało. "Nie było obrazu. Nie umiałam tego zrobić, jak by to zrobił mężczyzna" - wspomina perypetie z pierwszym nagraniem. Za drugim razem poszło już lepiej. I to nagranie zobaczyła cała Polska. Dlaczego właśnie TVN? "Bo im ufałam" - twierdzi posłanka.

Beger nie kryje dumy. "Wypełniłam swój mandat" - mówi z ulgą. Ale ciągle czeka na telefon od Andrzeja Leppera. Czemu jeszcze nie dzwonił? "A czy dziennikarze dadzą wreszcie komukolwiek się do mnie dodzwonić?" - ucięła. I poprosiła, by wreszcie dać jej odetchnąć. W parku chce poczekać na gratulacje z samej góry.

A potem, po południu, w prokuraturze złoży wniosek o wszczęcie postępowania w sprawie przekupstwa korupcyjnego...