"Takie targi odbywały się w każdym Sejmie. Samoobrona przygotowała pułapkę na PiS, a ten dał się w nią złapać" - uważa Piotr Semka, publicysta. "Takie negocjacje wcześniej miały miejsce, ale nigdy nie przedostały się do prasy. Teraz jest głośno, bo wyszły one na jaw" - wtóruje mu Andrzej Sadowski z Centrum im. Adama Smitha. "Tak się robi politykę, tak wygląda demokracja. To jej prawdziwa, choć zazwyczaj ukrywana twarz" - dodaje doktor Marek Migalski, politolog Uniwersytetu Śląskiego.

Takich wypowiedzi można przytoczyć wiele. Eksperci, pilnie przyglądający się od lat temu, co dzieje się w polskiej polityce, nie są niczym zdziwieni. I ani przez chwilę nie zwątpili w prawdziwość taśmy pokazującej, jak to PiS werbuje w swoje szeregi posłów z innych partii.

Ale wszyscy są zgodni: to brudne zagrywki i nie przystoją politykom. "Powinni wyciągnąć z tego wniosek, że w każdej chwili ktoś może ich zacytować i powinni zachowywać się przyzwoicie" - mówi profesor Andrzej Zybertowicz, socjolog.

Eksperci obawiają się, że afera sprawi, iż kompletnie przestaniemy ufać politykom. A wtedy demokracja legnie z hukiem w gruzach. Bo nie będziemy chcieli chodzić na wybory, decydować o losie Polski. Bo jak można głosować, skoro nie wiadomo, komu zaufać.

"Kto z normalnych ludzi będzie teraz chciał wierzyć politykom? Przecież PiS jest partią, która sama o sobie mówi, że chce wreszcie przywrócić moralność. Dlatego ta afera jest tak ogromna. To nagranie zaszkodziło im o wiele bardziej, niż gdyby dotyczyło partii, o której wiadomo, że co innego robi, a co innego mówi" - twierdzi profesor Jacek Wódz, socjolog.