"Poseł podnosi fakt podrobienia jego podpisów i podania w dokumentach nieprawdziwych kwot wynagrodzenia" -mówi rzecznik Prokuratury Okręgowej w Łodzi Krzysztof Kopania. Chodzi o trzy zaświadczenia, które rzekomo miała sfałszować Krawczyk.
To nie pierwsze oskarżenie Łyżwińskiego pod adresem tej kobiety. Wcześniej poseł złożył w prokuraturze dwa inne zawiadomienia. Zarzuca byłej szefowej swego biura poselskiego, że - rozpętując seksaferę - zniesławiła go, skłamała, jak również namawiała do kłamstwa inne kobiety z Samoobrony. O zniesławienie Łyżwiński oskarża także obrońcę Krawczyk, Agatę Kalińską-Moc. Stwierdziła ona, że badania DNA posła "mogą być obarczone błędem". Następnie zażądała powtórzenia tych testów.
Czy w takim razie ruszy śledztwo przeciw Anecie Krawczyk? O tym łódzka prokuratura zdecyduje, gdy wysłucha do końca wyjaśnień Łyżwińskiego. Ostatnie przesłuchanie zaplanowano na 2 kwietnia.
Tymczasem oskarżyciele ciągle nie zdecydowali, co zrobić z Łyżwińskim w sprawie seksafery. Mieli wystąpić do Sejmu o uchylenie mu immunitetu poselskiego w marcu. Ale wygląda na to, że terminu nie dotrzymają. "Jest to kwestia najbliższej przyszłości" - tłumaczy tajemniczo Kopania. Gdy Łyżwiński straci nietykalność, może zostać aresztowany pod zarzutem oferowania pracy w zamian za korzyść osobistą, zmuszania do usług seksualnych oraz gwałtu.